Mój mały kawaler rośnie i ma już ponad 8 lat. Coraz częściej pyta czy może sam iść do kiosku, czy rano do szkoły, dlatego temat ten spędza mi sen z powiek. Jak mądrze i bez histerii nauczyć dziecko nie ufać zbytnio obcym?? Nie mam pojęcia jak zrobiła to moja mama ale gdy sto lat świetlnych temu (w okolicy 5 klasy podstawówki) pewien obleśny robotnik próbował namówić mnie do wejścia do pustostanu na placu budowy - mimo ogromnej ciekawości uciekłam w te pędy. Nawet się nie bałam - po prostu czułam, że to nie jest właściwe. Kto wie, może ta czujność ustrzegła mnie przed czymś strasznym? Bardzo bym chciała, żeby Franek też nabył taką ostrożność. Tylko jak to zrobić?
Oczywiście zaczęliśmy już jakiś czas temu. Zaczęło się od luźnych rozmów. Niestety dzieciom trudno jest przełożyć uzyskane informacje na konkretne sytuacje. Ma nie iść kiedy ktoś daje cukierki? Poza tym dzieci są ufne a źli ludzie to świetni aktorzyOk, ale jak będzie chciał pokazać pieska to już pewnie można, prawda?. My wymyśliliśmy sytuacyjne scenki (to znaczy pewnie ktoś to wymyślił przed nami ale taki przyjęliśmy sposób). Franek siedzi np. w wannie a ja zaczynam historyjkę o miłym panu, który zaprasza go żeby zobaczył szczeniaczki. Franek mówi:
- Nieee nie wolno, nigdzie nie pójdę!
Super, mama dumna..
- Ale wiesz co Franek? Ten Pan ma też najnowsze, prawdziwe statki z Gwiezdnych Wojen!
No i klapa. Frankowi zapalają się iskierki w oczach i nieśmiało mówi:
- No to na chwilkę bym poszedł... ale tylko na chwilkę!
No i co się stało z moim mądrym dzieckiem? Co to świetnie wie, że z obcymi nigdzie iść nie wolno? Dzieci są ufne, i dobrze. Naszym zadaniem jest nauczyć je czujności nie rujnując jednocześnie ich wiary w otaczający świat. Bo nie chodzi nam o to żeby dziecko na widok każdego obcego uciekało z krzykiem, prawda? Od dawna powtarzam Frankowi, że są na świecie źli ludzie i nic na to nie poradzimy. Że trzeba nauczyć się jak poznać że ktoś nie jest dobrym człowiekiem jednocześnie nie odczuwając lęku przed całym światem.
Podstawą naszych odgrywanych scenek jest to, że jeśli coś jest w tajemnicy przed rodzicami to jest ZŁE. Nie jest to łatwa sprawa, bo trzeba też być prawdziwym przyjacielem swojego dziecka, aby nam naprawdę ufało a nie tylko sprawiało takie wrażenie.
Pamiętajmy aby gdy dziecko się do czegoś samo przyznaje - nie reagować złością na przewinienie. Wiem, że to trudne, bo każdego rodzica czasem krew zalewa, ale też konieczne aby dziecko nie zaczęło ukrywać przed nami niewygodnych faktów. Nie tylko tego, że zgubiło znowu długopis albo dostało uwagę ale też tego ze jakiś człowiek kazał mu coś zrobić. Czasami warto zachować spokój aby nie stracić tej kruchej więzi. Co jeszcze?
Zawsze pomagajmy swoim dzieciom gdy o to proszą. No dobra, może jak pięćdziesiąty raz tego samego dnia mamy szukać spineczki dla lalki albo klocka to nie koniecznie :). Ale tak serio - jeśli dziecko będzie wiedziało, że może liczyć na nasze wsparcie....może przyjdzie po pomoc gdy będzie naprawdę potrzebna?
Nie chronię Franka przed tym co może usłyszeć w wiadomościach. Czasami robię to z wahaniem, bo co jeśli zobaczy pobite małe dziecko albo usłyszy o porwaniu? Czy nie będzie się bał? Czy nie będzie budził się z płaczem? Nie, nie będzie. Bo zaraz za tą informacją idzie rozmowa z nami, rodzicami. O tym co się stało, jak tego uniknąć i zapewnienie o naszej miłości i opiece. Ważne, żeby dzieciak nie został sam z tym obrazem i nie przełożył sobie tego w głowie na coś innego, często zupełnie absurdalnego. Bo one to potrafią w stopniu mistrzowskim. I pamiętajcie, że widzą i słyszą znacznie więcej niż nam się wydaje. Szczególnie, jeśli coś mówimy szeptem - usłyszą jak nic! Znacznie lepiej niż to co mówimy podniesionym głosem o sprzątaniu zabawek ;)
A wiecie skąd się też bierze ta umiejętność mówienia NIE w ważnych sytuacjach? Z codziennych pierdoletów. Serio. Z tego, że pozwolimy dziecku nie pożyczyć łopatki w piaskownicy. Głupoty gadam,? No właśnie nie gadam - nie mówię tu o wychowywaniu egoisty ale skoro to jego ukochana łopatka i wielbi ją jak tatuś nowe auto to dlaczego na Boga ma ją dawać w obce łapy obślinionemu Jasiowi z bloku obok??? Tata by dał samochód sąsiadowi dresiarzowi bo tak wypada? Niech pożyczy inną. Albo nawet wcale raz na jakiś czas. A co! Jeśli reszta jest wychowania jest ok to przez coś takiego nie stworzymy potwora ;). Uczmy się dzielić mądrze a nie za wszelką cenę. Serce mi pęka gdy widzę mamy wyrywające z ręki dziecka klocek bo kolega chce się pobawić. Dziecko płacze, krzyczy, że nie chce a mama swoje. Nie można być takim egoistą, trzeba się dzielić! A gówno prawda! Można! Można kogoś nie lubić, można odmówić, można nie chcieć się z kimś bawić. Jedyne co trzeba to z szacunku do innych umieć zrobić to w sposób elegancki. I to my musimy dzieci tego nauczyć.
Dlaczego to ważne? Bo jeśli zrobimy to rozważnie - wychowamy dzieci asertywne. Takie, które nie pójdą z kimś bo będzie im głupio odmówić. Takie które powiedzą NIE gdy kolega będzie miał głupi pomysł albo poczęstuje dopalaczem. Młodych ludzi którzy ze strachu nie dadzą wejść sobie na głowę w pracy i będą umieli stawiać granice. Kobiety, które postawią się gdy kolega będzie je klepał po tyłku i facetów, którzy zareagują gdy zobaczą takie zachowanie. Naprawdę ta przysłowiowa łopatka może zrobić wiele dobrego. Trochę macie wątpliwości, co? A wiecie dlaczego? Bo wielu z nas wychowano właśnie w poczuciu ze trzeba być miły, nie robić innym przykrości i generalnie płynąć z prądem. Pomyślcie chwilę i sami odpowiedzcie sobie na pytanie - czy dobrze wam z tym? Czy może jednak czasami chwielibyście tupnąć nogą i głośno krzyknąć NIE! Nie umiecie? To przynajmniej dzieciakom dajcie na to szansę!