Musiałam ochłonąć :). Nie mam doświadczenia w spotkaniach bloggerów (byłam do tej pory na dosłownie 2) więc nie bardzo wiedziałam czego się spodziewać. Na dokładkę przyszło mi jechać do Łodzi samej jak palec, co nie zwiększyło mojej pewności siebie :).
Pierwsze wrażenie? O matko, oni się wszyscy znają, wszystko wiedzą, co ja tutaj robię??? Przyznam, ze czułam się nieswojo. Ciekawość jednak zwyciężyła. Jako osoba, która zawodowo nie jedną dużą imprezę zorganizowała, wiem jak wielką pracę wykonali organizatorzy. I naprawdę - szacunek. Tyle osób (często nastawionych krytycznie), tyle gwiazd, logistyka czasu i przestrzeni. To nie była robota amatora a dobrze zorganizowanej grupy. Zdecydowanie wiedzieli jak to się robi :) Oczywiście jak zawsze były jakieś tam niedociągnięcia, ale plusy przeważyły.
Co nie do końca przypadło mi do gustu? Nie będę tutaj oryginalna: za dużo jednorazówek (małe talerzyki, słomki, kubeczki i niestety plastikowe reklamówki niektórych marek), kilka moim zdaniem nietrafionych stoisk (nie będę wytykać palcami), obłęd związany z zapisami na warsztaty (udało mi się na 3 i i tak byłam szczęściarą), średnio szczelna rejestracja i ciut za mało widoczne oznaczenia przejść (gdzie schody, gdzie winda, jak wejść do danej strefy)... a i brak napojów bezalkoholowych na gali. Chyba, że gdzieś były a ja na nie nie trafiłam :).
Dużym ułatwieniem byłoby też rozdanie uczestnikom żetonów do szatni, wiele osób biegało z obłędem w oczach szukając dwuzłotówek :). To właściwie tyle. W sumie niewiele jak na 2 dni i tyle ludzi. No właśnie. Dużo ludzi. I tutaj jest kolejny problem - uczestnicy. Wszyscy psioczą na plastikowe kubeczki i słomki a tymczasem szatnia na koniec eventu wyglądała jak chlew. W szafkach porozlewane soki, na podłodze walające się butelki, puste torby po giftach itd. Serio? Tak trudno jest spakować wszystko w jedną torbę i postawić przy śmietniku? Albo zabrać ze sobą żeby potem w domu wykorzystać ponownie? Nieładnie... W toaletach to samo - mokro, brudno, niechlujnie. Smutne to bo wydawałoby się, że spotkało się towarzystwo ogarnięte, świadome i dobrze wychowane :). Co w takim razie wyjątkowo mi się podobało? Oczywiście wykłady i prelekcje. Nie będę zanudzała Was szczegółami ale możliwość wysłuchania i obcowania np z Urszulą Dudziak, Maciejem Orłosiem, Jurkiem Owsiakiem, Michałem Żebrowskim, Katarzyną Nosowską i wieloma innymi osłodziłaby największe niedogodności. Organizatorom udało się zgromadzić plejadę gwiazd z różnych stron mediów i życia publicznego. Zainteresowanych szczegółami odsyłam do agendy festiwalu - naprawdę imponująca lista!
A najciekawsze? Zawsze lubiłam Katarzynę Nosowską. Z racji wieku, świetnie pamiętam jak powstawał zespół Hey i jak cała Polska śpiewała ich pierwsze utwory. To były czasy! Muszę przyznać, że Pani Kasia im starsza, tym lepsza :) Bezkonkurencyjne poczucie humoru i niebywały dystans do siebie. Podczas żadnego spotkania nie było tyle wybuchów śmiechu i tak pełnej sali. No i koncert po wieczornej gali... marzenie :)
Po tych wszystkich rozmowach, prelekcjach wywiadach popadłam w lekkiego doła. Bo bo czy ja mam pasję, czy ja mam co z siebie dać, czym porwać? No nie, nie aż tak. Mimo, że słuchałam z przyjemnością to jednocześnie narastało we mnie poczucie, że ja się do tego nie nadaję. Za mała jestem, za skromna, za bardzo się obawiam, za mało rozpycham. Jednym słowem - wepchałam się tylnymi drzwiami do nie swojego świata :( .
Na gali patrzyłam jak przyznają nagrody i pomyślałam (i z tego co wiem to nie tylko ja), że fajnie by było nagrodzić kogoś kto nie ma takich zasięgów, takiej popularności a nieźle się zapowiada albo robi coś innego niż wszyscy. Film z gali możecie zobaczyć TU. Nie zostałam do końca, po koncercie poszłam spać jak grzeczna dziewczynka...a może raczej blogowa emerytka. Kolejny dzień przyniósł mi zdecydowanie lepszy humor. A wszystko dzięki wspaniałemu, jedynemu w swoim rodzaju Jurkowi Owsiakowi. Ten człowiek dodał mi skrzydeł. Charyzma, pasja, serce i osobowość. Kilka razy w ukryciu ocierałam łezkę, kilka razy się uśmiałam... Słuchałam do ostatniego słowa razem z całą salą. Wspaniały facet. Patrzyłam na niego i czułam jak wraca mi wiara w ludzi, świat i siebie samą. Na dokładkę zespół Orkiestry przeszkolił mnie z pierwszej pomocy (dorośli, dzieci, niemowlęta) za co jestem im ogromnie wdzięczna. Nigdy nie zrozumiem jak można krytykować ich pracę.
Jeśli ktoś znalazł wolną chwilę mógł spędzić ją w strefie wystawienniczej - pełnej atrakcji i znanych marek. Na gości czekały niespodzianki a Ci którzy zdecydowali się opublikować zdjęcia na swoim IG lub Fb mogli liczyć na dodatkowe prezenty. Niby ok, ale trzeba było robić to rozważnie aby nie zaśmiecić sobie profilu. Osobiście wolałabym możliwość umieszczenia zdjęć później, aby kompozycje i komunikaty były trochę przemyślane. Chociaż kilka wyszło mi nawet przyzwoicie ;). Najwięcej czasu spędziłam na stoiskach gdzie królowały kosmetyki koreańskie. Z racji przebarwień interesują mnie wszelkie metody rozjaśniania skóry.
Dałam się również skusić na warsztaty makijażowe na stoisku Kontigo. Prowadził je mój ulubieniec Harry. Nie znacie go? Zerknijcie TUTAJ, tego faceta nie da sie nie kochać :). Podobne warsztaty są też organizowane w drogeriach Kontigo - warto śledzić ich profil na Fb. Na zakończenie Harry podarował nam nowość - róż rozświetlający z serii Rosie. Bardzo fajna alternatywa dla tradycyjnego różu, bardziej naturalna niż klasyczne rozświetlacze.
To tyle. Przyznam, że byłam oszołomiona ilością informacji, opowieści, produktów i nowych metod. Byłam tez zdecydowanie onieśmielona tym jak bardzo inni angażują się bloggowanie i aż głupio było mi że traktuję to jednak trochę jak hobby albo zabawę. A może powinnam zacząć myśleć jak oni i zamienić bloga w rodzaj pracy? Tylko czy ktoś chciałby mi płacić za to co piszę? Odwieczny problem ludzi , którym brakuje pewności siebie ;) W każdym razie nie zrezygnuję, będę sobie dłubać, dłubać aż wydłubię w tym świecie swoją małą norkę :). Podobno nie wolno się poddawać :). Specjalne pozdrowienia dla TESTACJI za dotrzymanie mi towarzystwa oraz Mirce z FARMY ŻONY za miłe słowa i rozpoznanie mnie w tym tłumie :). Po powrocie czekała mnie mała niespodzianka - marka Oillan, która podczas naszego spotkania nie mogła pokazać mi kosmetyków dostosowanych idelanie do mojej skóry - przesłała mi je kurierem. Ogromne dzięki, jeden z kremów używam teraz codziennie - niebawem Wam go pokaże. Wygląda na bardzo interesujące odkrycie! A i ponieważ tyle sie mówi o giftach na które "lecą" blogerki to poniżej zdjęcie grupowe festiwalowych prezentów. Coś jednak jest w tych plotkach ;)
A najciekawsze? Zawsze lubiłam Katarzynę Nosowską. Z racji wieku, świetnie pamiętam jak powstawał zespół Hey i jak cała Polska śpiewała ich pierwsze utwory. To były czasy! Muszę przyznać, że Pani Kasia im starsza, tym lepsza :) Bezkonkurencyjne poczucie humoru i niebywały dystans do siebie. Podczas żadnego spotkania nie było tyle wybuchów śmiechu i tak pełnej sali. No i koncert po wieczornej gali... marzenie :)
Po tych wszystkich rozmowach, prelekcjach wywiadach popadłam w lekkiego doła. Bo bo czy ja mam pasję, czy ja mam co z siebie dać, czym porwać? No nie, nie aż tak. Mimo, że słuchałam z przyjemnością to jednocześnie narastało we mnie poczucie, że ja się do tego nie nadaję. Za mała jestem, za skromna, za bardzo się obawiam, za mało rozpycham. Jednym słowem - wepchałam się tylnymi drzwiami do nie swojego świata :( .
Na gali patrzyłam jak przyznają nagrody i pomyślałam (i z tego co wiem to nie tylko ja), że fajnie by było nagrodzić kogoś kto nie ma takich zasięgów, takiej popularności a nieźle się zapowiada albo robi coś innego niż wszyscy. Film z gali możecie zobaczyć TU. Nie zostałam do końca, po koncercie poszłam spać jak grzeczna dziewczynka...a może raczej blogowa emerytka. Kolejny dzień przyniósł mi zdecydowanie lepszy humor. A wszystko dzięki wspaniałemu, jedynemu w swoim rodzaju Jurkowi Owsiakowi. Ten człowiek dodał mi skrzydeł. Charyzma, pasja, serce i osobowość. Kilka razy w ukryciu ocierałam łezkę, kilka razy się uśmiałam... Słuchałam do ostatniego słowa razem z całą salą. Wspaniały facet. Patrzyłam na niego i czułam jak wraca mi wiara w ludzi, świat i siebie samą. Na dokładkę zespół Orkiestry przeszkolił mnie z pierwszej pomocy (dorośli, dzieci, niemowlęta) za co jestem im ogromnie wdzięczna. Nigdy nie zrozumiem jak można krytykować ich pracę.
Ale prelekcje w wykonaniu osobowości znanych z Pudelka ;) to nie wszystko co miało do zaoferowania See Bloggers. Były też warsztaty z różnymi mniej lub bardziej znanymi markami. Zapisałam się na 2, oczywiście kosmetyczne. Nie zawiodłam się. Automasaż twarzy z Lirene LAB Therapy jako alternatywa dla zabiegów przedłużających młodość skóry został ze mną do dziś, podobnie jak ich nowy produkt - maska miodowa. Zobaczymy za jakiś czas, ale myślę że warto sprawdzić czy to naprawdę działa ;). Tak przynajmniej twierdzi urocza Patrycja Kondracka, autorka książki "Sekret Młodości Facefitness". Jej filmiki instruktażowe jak masować twarz aby długo wyglądać młodo i promiennie możecie zobaczyć na przykład TU.
Drugi warsztat, z moją ukochaną marką Natura Siberica dał mi naprawdę dużo radości i satysfakcji. Przesympatyczna pani prowadząca opowiedziała historię marki, sposoby pozyskiwania przez nią składników naturalnych i receptur kosmetyków. Jeśli to wszystko prawda - lubię ich jeszcze bardziej! Ciekawskich zapraszam TUTAJ. Na dokładkę podczas warsztatu zrobiliśmy swój własny ekosystem - zasadziliśmy roślinkę w słoiku i zabraliśmy ją do domu. Nadal stoi na moim parapecie i chyba nawet rośnie!
Jeśli ktoś znalazł wolną chwilę mógł spędzić ją w strefie wystawienniczej - pełnej atrakcji i znanych marek. Na gości czekały niespodzianki a Ci którzy zdecydowali się opublikować zdjęcia na swoim IG lub Fb mogli liczyć na dodatkowe prezenty. Niby ok, ale trzeba było robić to rozważnie aby nie zaśmiecić sobie profilu. Osobiście wolałabym możliwość umieszczenia zdjęć później, aby kompozycje i komunikaty były trochę przemyślane. Chociaż kilka wyszło mi nawet przyzwoicie ;). Najwięcej czasu spędziłam na stoiskach gdzie królowały kosmetyki koreańskie. Z racji przebarwień interesują mnie wszelkie metody rozjaśniania skóry.
Dałam się również skusić na warsztaty makijażowe na stoisku Kontigo. Prowadził je mój ulubieniec Harry. Nie znacie go? Zerknijcie TUTAJ, tego faceta nie da sie nie kochać :). Podobne warsztaty są też organizowane w drogeriach Kontigo - warto śledzić ich profil na Fb. Na zakończenie Harry podarował nam nowość - róż rozświetlający z serii Rosie. Bardzo fajna alternatywa dla tradycyjnego różu, bardziej naturalna niż klasyczne rozświetlacze.
To tyle. Przyznam, że byłam oszołomiona ilością informacji, opowieści, produktów i nowych metod. Byłam tez zdecydowanie onieśmielona tym jak bardzo inni angażują się bloggowanie i aż głupio było mi że traktuję to jednak trochę jak hobby albo zabawę. A może powinnam zacząć myśleć jak oni i zamienić bloga w rodzaj pracy? Tylko czy ktoś chciałby mi płacić za to co piszę? Odwieczny problem ludzi , którym brakuje pewności siebie ;) W każdym razie nie zrezygnuję, będę sobie dłubać, dłubać aż wydłubię w tym świecie swoją małą norkę :). Podobno nie wolno się poddawać :). Specjalne pozdrowienia dla TESTACJI za dotrzymanie mi towarzystwa oraz Mirce z FARMY ŻONY za miłe słowa i rozpoznanie mnie w tym tłumie :). Po powrocie czekała mnie mała niespodzianka - marka Oillan, która podczas naszego spotkania nie mogła pokazać mi kosmetyków dostosowanych idelanie do mojej skóry - przesłała mi je kurierem. Ogromne dzięki, jeden z kremów używam teraz codziennie - niebawem Wam go pokaże. Wygląda na bardzo interesujące odkrycie! A i ponieważ tyle sie mówi o giftach na które "lecą" blogerki to poniżej zdjęcie grupowe festiwalowych prezentów. Coś jednak jest w tych plotkach ;)