Mam głęboko osadzone oczy, do tego opadające powieki - zestaw nieszczęść który powoduje, że bez lusterka nie ruszam się z domu. Zwyczaj już koło 12 muszę skontrolować jak bardzo przypominam misia pandę. Było tak przy produktach za kilka stówek i przy tych za kilka złotych. Kiedy na FB przeczytałam marudzenie dziewczyn jak to ciężko zmyć tusz Maybelline, Lash Sensational od razu pomyślałam,że to coś dla mnie.
Tusz ma tradycyjne opakowanie z tworzywa o nieco eliptycznym kształcie. Ładny design opakowania ale nie zwraca na siebie jakoś mocno uwagi na półce. Producent obiecuje wiele:
Tusz Maybelline, Lash Sensational zwiększa objętość rzęs, definiując każdą rzęsę z osobna i nadając efekt wachlarza, od kącika do kącika. Zaokrąglony kształt szczoteczki o zróżnicowanej strukturze pozwala na dotarcie nawet do najkrótszych rzęs. Lekka formuła tuszu Maybelline Lash Sensational bez sklejania rzęs: mała zawartość wosków, lekka formuła wydobywająca intensywną czerń, lekkość formuły i kształt szczoteczki pozwalają na nakładanie maskary bez tworzenia nieestetycznych grudek.
Ma bardzo ciekawą szczoteczkę, która super pomaga w podwijaniu rzęs podczas malowania. Brawa za aksamitną konsystencję, która faktycznie pokrywa każdy, dosłownie każdy włosek i otula niekruszącą się, elastyczną warstwą.
Nie chciałam tak od razu zdradzać swojego entuzjazmu ale zwyczajnie się nie da! Z czystym sumieniem stwierdzam, że to najlepszy tusz jaki miałam w rękach od lat. Cudownie podkręca, przedłuża i zagęszcza rzęsy. Po całym dniu nie mam pod oczami nawet pyłka - do tego nie rozmazuje się podczas malowania, nie wysycha w butelce i nie podrażnia oczu.... Nie skleja, nie tworzy grudek - ideał! Używam go od ok 2 miesięcy i nadaj jest tak samo fajny jak w dniu zakupu. Do tego kosztuje całkiem niewiele. W dobrej cenie znajdziecie go na przykład w sklepie Ladymakeup. Chcecie dowodu? Zobaczcie same. Na pierwszym zdjęciu jedno oko umalowane a drugie nie. Na drugim tusz na obu.
I jeszcze zbliżenie o poranku:
Tusz Maybelline, Lash Sensational ma jedną małą wadę - faktycznie nie jest najłatwiejszy w demakijażu. Po prostu nie można go zmywać "na odwal się", tylko starannie i dokładnie. Ja nie spędzam w łazience całych wieczorów i nie wyglądam rano jak panda, czyli się da. Taka wada to nie wada ;) Jestem zakochana i zamierzam kupić kolejne opakowanie !!!!
I jeszcze w nieco mocniejszej wersji: