Lady Wawa

Strony

  • Strona główna
  • Kontakt
  • Uroda
  • Moda
  • Rodzina

2/14/2017

Bałagan na głowie, czyli MADE 4 MESS - magiczny spray od Schwarzkopf

Moje delikatne, cienkie włosy lubią bałagan. Najlepiej czuję się trochę potargana, w przeciwnym razie wyglądam jakby mnie krowa polizała. Taki klasyczny "przychlaścik". MADE 4 MESS z serii got2b marki Schwarzkopf wydawało się idealną  propozycją do mojego codziennego stylu "out of bed".


W Rossmannie za około 17 zł zakupiłam kolorową buteleczkę, która kojarzyła mi się z plażą, wakacjami i w ogóle samymi miłymi rzeczami. Szczególnie spodobał mi się tekst na opakowaniu, który obiecywał obudzić we mnie artystę a moim włosom nadać tajemnicze tekstury i bałaganiarski "look". Na dodatek wszyscy wokoło mieli być zachwyceni. Bierę!


Opakowanie bardzo ładne, kolorowe, wakacyjne, porządnie wykonane. Tylko co z tym sprayem? Najpierw popsikałam lustro, potem napsikałam mojemu Łukaszowi w oko. Dźwignia do naciskania jest po tej samej stronie co otwór! Kompletnie nieintuicyjne rozwiązanie. Nawet po kilku razach, odruchowo usiłowałam wypsikać się kosmetykiem kierując otwór w drugą stronę. No dobra, jestem stara, demencja mnie dopada, jestem też blondynką, ale bez przesady :). To nie jest fajny pomysł, nie jest też wygodny. Plus za blokadę umożliwiającą zabezpieczenie sprayu przed przypadkowym  naciśnięciem (fajne rozwiązanie w podróży).


 

Płyn ma świeży, kosmetyczny zapach charakterystyczny dla produktów Schwarzkopf. Nie każdy lubi, mnie się dobrze kojarzy więc nie mam nic przeciwko. No to teraz najważniejsze - czy robi bałagan na głowie, który zachwyca wszystkich wokoło? I tak i nie. Faktycznie, jeśli włosy nam się puszą -  ratuje sytuację. Włosy opadają. Czasami OPADAJĄ ZA BARDZO! Łatwo jest osiągnąć efekt nieumytych włosów. Niestety. Jeden "psik" za dużo i wyglądam nieświeżo. Jeśli chodzi o możliwości stylizacyjne - tyłka nie urywa. Moje kłaczki są bardzo podatne na produkty do układania. W tym wypadku efekt był mierny. Do tego kosmyki się sklejały... Ogólnie wyglądałam często na "wczorajszą". Czy kupię ponownie - w życiu nigdy! W tej chwili korzystam z niego sporadycznie, kiedy fryzura zbyt mocno mi się puszy. Następnym razem te prawie 18 zł wydam na ciastko ;) i zrobię sobie bałagan w żołądku ;).


Znacie świece zapachowe marki CANDLEBERRY?  Własnie jedna zamieszkała u mnie. Niebawem więcej szczegółów ale już dziś powiem Wam, że nigdzie nie spotkałam tak niesamowitych zapachów. Bardzo męskich, ale z kobiecą nutką. Tak jak moja JIM BEAM RED STAG Black Cherry. Czarna wiśnia kandyzowana w alkoholu. Też czujecie jak pracują wam ślinianki? Baaaardzo smakowita!  Do wyboru jest jeszcze wiele innych wersji - mniej lub bardziej wytrawnych. Zaglądajcie na candleonline.pl,  - gwarantuję że od teraz każdy facet będzie marzył o kolacji przy świecach ;)


Zapraszam do obserwowania, komentowania, wizyty na moim FB oraz Instagramie, bo już niedługo powiem wam czy BOTOX jest tak straszny jak go malują, oraz jak to jest zrobić pierwszy tatuaż po 40-tce!

Czytaj więcej »
on 2/14/2017 30
Podziel się!
Etykiety:
uroda
Nowsze posty
Starsze posty

2/03/2017

Fluid-baza CASHMERE - kaszmirowa woalka, czy pudrowa maska?




No wiem, mam słabość do kupowania fluidów. Szczególnie w promocjach - zawsze ciekawość pokona zdrowy rozsądek. Kolejny kosmetyk z kolekcji to (uwaga, długa nazwa) fluid - baza wygładzająco-kryjąca, make-up blur maxi cover od CASHMERE (Dax Cosmetics). Miał w Rossmannie "cenę na do widzenia" - no musiałam same rozumiecie!


Zobaczmy co obiecuje na stronie producent:  multifunkcyjnie udoskonala cerę. Dzięki mikrosferom odbijającym światło niweluje wszelkie niedoskonałości i nierówności skóry oraz nadaje jej kaszmirową gładkość. Doskonale kryje i ujednolica koloryt skóry bez efektu maski. Lekka, kremowa konsystencja jest niezwykle przyjemna w aplikacji i perfekcyjnie dopasowuje się do naturalnego kolorytu cery. Dzięki wyselekcjonowanym składnikom aktywnym zapewnia skórze luksusową pielęgnację. Zawiera: olej migdałowy – chroni skórę przed wolnymi rodnikami i zabezpiecza przed utratą wody, magnesy wilgoci – zapewniają natychmiastowe nawilżenie skóry, poprawiają elastyczność i gładkość, ekstrakt ze złotej algi – wzmacnia i regeneruje barierę lipidową skóry, a także łagodzi podrażnienia i zapobiega zaczerwienieniom

Dostępny w 4 odcieniach:
01 - IVORY
02 - NUDE
03 - BEIGE 
04 - GOLDEN BEIGE (to mój!)




Kosmetyk otrzymujemy w złotym, tekturowym pudełku z okienkiem. Znajdziemy na nim wszystkie potrzebne informacje, włącznie że szczegółowym składem. Wewnątrz mamy całkiem ładną butelkę z twardego tworzywa, zakończoną pompką i zabezpieczoną solidną, złotą zakrętką. Kolejny raz powiem, że nie jest to mój ulubiony sposób aplikacji - uniemożliwia wydłubanie kosmetyku do końca a ponieważ jestem skąpa i pazerna to nie lubię wyrzucać niewykorzystanych produktów ;). Konsystencja fluidu jest kremowa, ładnie się rozprowadza ale dość szybko zastyga, więc lepiej nie zamyślać się podczas makijażu. Nie lubię grubej warstwy, dlatego jedno naciśnięcie wystarcza mi na całą buzię. Ważna uwaga - fluid potrafi ściemnieć z czasem, więc naprawdę nie przesadzajcie z ilością (im więcej, tym bardziej ciemnieje). Po jakimś czasie właśnie z tego względu żałowałam, że nie mam o numer jaśniejszej wersji.




Jeśli chodzi o krycie (na które z racji posiadania przebarwień bardzo zwracam uwagę) oceniam je na średnie, w kierunku dobrego. Jestem zadowolona, więcej dawałoby już efekt maski. Tym samym zdradziłam, że efektu maski Cashmere nam nie funduje. Jeśli nie nałożymy go na siebie szpachlą, to uzyskamy przyzwoity, naturalny efekt. Ładnie ujednolica cerę. Nie mam pojęcia czym są magnesy wilgoci podane na opakowaniu, ale nie działają specjalnie sprawnie. Nie zauważyłam żadnego efektu nawilżenia i poprawy elastyczności skóry. W sieci czytałam też sporo komentarzy, że podkreśla suche skórki. Akurat żadnych nie miałam, więc nie mogę tego potwierdzić. Podrażnień nie łagodził ale też nie wpływał na ich zaognienie.

                  
Tradycyjnie zdjęcie po lewej  (zrobione dzikim porankiem tuż przed pierwszą kawą) dedykuję obecnym narzeczonym moich byłych facetów, jadowitym pseudokoleżankom i facetom których porzuciłam.  Po prawej zdjęcie z fluidem, kiedy już wróciłam do właściwej czasoprzestrzeni ;). Ogólnie, byłabym z tego produktu bardzo zadowolona gdyby nie dwie rzeczy. Pierwsza to ciemnienie (dość niebezpieczne przy pośpiesznym wychodzeniu z domu) a druga to jakieś takie żółtawe pigmenty pojawiające się w zależności od oświetlenia, co nie zawsze dobrze wyglądało. Te dwie cechy sprawiają, że nie kupię już kolejnej butelki. Lubię czuć się pewnie z tym co mam na twarzy a nie z niepokojem sięgać po lusterko co kilka minut. Od razu powiem, że u mnie  najlepiej wyglądał w słońcu i w słabym oświetleniu (czyli na imprezkę się nada, szczególnie gdy nad ranem lico nam nieco zblednie). Cena to około 35-36 zł  za 30 ml, ale ja trafiłam go na promocji za około 23 zł. Jeśli chcecie spróbować - warto zapolować na niższą cenę, bo z tego co widzę w Rossmannach nadal stoi na półkach.



Wiedzieliście te tygrysy? No nie mogłam się powstrzymać ;) Beyonce machnęła sobie kiczowate fotki to ja tez chciałam! Ponieważ na moim FB jest was jak na lekarstwo (chyba czas jakiś konkurs zorganizować,  co?) to tutaj pokażę Wam moje nowe paznokietki. Nie do końca jest to to co mi się marzyło, ale nie jest źle ;)

Zdjęcie użytkownika Cosmetic kick.

Myślę sobie o poście o urodowych tekstach i  złośliwych docinkach pseudokoleżanek :) Miałyście takie przygody? Uszczypliwe rady, mimochodem rzucone teksty na temat naszego wyglądu - niby w dobrej wierze ;). Wszystko z niewinnym uśmieszkiem. Opowiadajcie! Ja chyba zbiorę moje jadowite perełki i umieszczę w jednym poście na pohybel toksycznym znajomościom. 
Czytaj więcej »
on 2/03/2017 34
Podziel się!
Etykiety:
uroda
Nowsze posty
Starsze posty
Nowsze posty Starsze posty Strona główna
Subskrybuj: Posty (Atom)

Moje Social Media


O mnie

To ja, Marta. Babeczka 40+, mama Franka i najgorsza pani domu na świecie. Gdy nie zbawiam świata - badam czy kosmetyki spełniają obietnice i jak zabiegi oszukują naturę. Piszę dla przyjemności i aby ułatwić Wam wybór. Fajnie, że jesteście. KONTAKT: ladywawablog@gmail.com

Archive

  • ►  2020 (2)
    • ►  cze 2020 (1)
    • ►  mar 2020 (1)
  • ►  2019 (7)
    • ►  lis 2019 (1)
    • ►  wrz 2019 (1)
    • ►  lip 2019 (1)
    • ►  mar 2019 (1)
    • ►  lut 2019 (1)
    • ►  sty 2019 (2)
  • ►  2018 (11)
    • ►  wrz 2018 (1)
    • ►  sie 2018 (1)
    • ►  lip 2018 (1)
    • ►  cze 2018 (1)
    • ►  maj 2018 (3)
    • ►  kwi 2018 (3)
    • ►  mar 2018 (1)
  • ▼  2017 (16)
    • ►  lip 2017 (1)
    • ►  cze 2017 (2)
    • ►  maj 2017 (1)
    • ►  kwi 2017 (3)
    • ►  mar 2017 (3)
    • ▼  lut 2017 (2)
      • Bałagan na głowie, czyli MADE 4 MESS - magiczny sp...
      • Fluid-baza CASHMERE - kaszmirowa woalka, czy pudro...
    • ►  sty 2017 (4)
  • ►  2016 (17)
    • ►  gru 2016 (2)
    • ►  paź 2016 (1)
    • ►  wrz 2016 (2)
    • ►  sie 2016 (1)
    • ►  lip 2016 (2)
    • ►  cze 2016 (1)
    • ►  maj 2016 (2)
    • ►  kwi 2016 (3)
    • ►  lut 2016 (2)
    • ►  sty 2016 (1)
  • ►  2015 (22)
    • ►  gru 2015 (2)
    • ►  lis 2015 (2)
    • ►  paź 2015 (2)
    • ►  wrz 2015 (3)
    • ►  lip 2015 (2)
    • ►  cze 2015 (1)
    • ►  maj 2015 (2)
    • ►  kwi 2015 (2)
    • ►  mar 2015 (1)
    • ►  lut 2015 (3)
    • ►  sty 2015 (2)
  • ►  2014 (37)
    • ►  gru 2014 (2)
    • ►  paź 2014 (3)
    • ►  sie 2014 (1)
    • ►  lip 2014 (3)
    • ►  cze 2014 (2)
    • ►  maj 2014 (2)
    • ►  kwi 2014 (4)
    • ►  mar 2014 (7)
    • ►  lut 2014 (8)
    • ►  sty 2014 (5)
  • ►  2013 (78)
    • ►  gru 2013 (7)
    • ►  lis 2013 (4)
    • ►  paź 2013 (2)
    • ►  wrz 2013 (2)
    • ►  lip 2013 (5)
    • ►  cze 2013 (5)
    • ►  maj 2013 (2)
    • ►  kwi 2013 (4)
    • ►  mar 2013 (8)
    • ►  lut 2013 (15)
    • ►  sty 2013 (24)
  • ►  2012 (10)
    • ►  gru 2012 (10)

Obserwatorzy

Szukaj na tym blogu

Formularz kontaktowy

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

Obsługiwane przez usługę Blogger.
Ⓒ 2018 Lady Wawa. Design created with by: Brand & Blogger. All rights reserved.