Lady Wawa

Strony

  • Strona główna
  • Kontakt
  • Uroda
  • Moda
  • Rodzina

4/16/2014

Eveline kontra L'Biotica - która maseczka spełniła obietnice?


Strasznie dużo nakupowałam tych płatków, maseczek i innych okładów. Będę Was teraz nimi zamęczać :). Ostatnio przetestowałam ekspresową maseczkę Eveline z serii Biohyaluron 4D (tak, tak ta sama seria co opisywany wcześniej krem pod oczy) oraz maseczkę Intensywne Nawilżenie, marki L'Biotica. 

Nie chodzi mi dzisiaj o porównanie ich działania, ale bardziej o to w którym przypadku producent bardziej rozminął sie z własnymi obietnicami.

Obiecanki cacanki

Zaczniemy od Eveline. Po ostatnich w miarę pozytywnych kontaktach z kremem pod oczy, oczekiwałam miłego zaskoczenia. Maseczka zamknięta jest w  standardowej saszetce i jeśli wierzyć producentowi przeznaczona jest do każdego typu skóry - również wrażliwej (hmmm człowiek powinien zapamiętać, że jak coś jest do wszystkiego to zazwyczaj jest do niczego...). Marka obiecuje nam cuda na kiju: od spektakularnej redukcji zmarszczek przez intensywne nawilżenie 24h po Ultralifting (cokolwiek to jest...).


Pro-regenerująca błyskawiczna maseczka żelowa bioHyaluron 4D tworzy na powierzchni skóry mikrosiateczkę liftingującą, która napina skórę w miejscach, które tego potrzebują. Skoncentrowana formuła zapewnia ekstremalne nawilżenie nawet najbardziej odwodnionej i przesuszonej skórze.

SUPER EFEKT 4D – Nowy wymiar w walce ze zmarszczkami. Spektakularna redukcja ilości, długości, szerokości i głębokości zmarszczek.
ZAAWANSOWANE SKŁADNIKI NAJNOWSZEJ GENERACJI: biokwas hialuronowy, roślinne komórki macierzyste, Acacia collagen, Lipomoist 2013, naturalna betaina, d-panthenol, allantoina, kompleks witamin A, E, F

Potrójna dawka kwasu hialuronowego w wyjątkowym połączeniu 3 rozmiarów cząsteczek, zapewnia nowatorskie efekty odmładzające oraz działanie na powierzchni i w głębi skóry.
Roślinne komórki macierzyste, naturalnie pozyskiwane z odmiany jabłoni szwajcarskiej, są szeroko stosowane w kosmetologii w celu poprawy witalności i żywotności komórek macierzystych skóry. Przywracają skórze biologiczna młodość.


Maseczka ma żelową, wygodną konsystencję, jest przejrzysta i nie najgorzej pachnie - tak orzeźwiająco. Nakłada się ją łatwo i od razu daje efekt delikatnego ochłodzenia skóry twarzy (przyjemne!). No i właściwie tyle mam do powiedzenia :). Może trochę nawilża - przynajmniej nie wysuszyła, a to też się zdarza :). Żadnego efektu liftingu czy poprawy jakości skóry nie zauważyłam, rozjaśnienia też nie. Jeśli nałożymy nawet za minimalnie grubszą warstwę to fatalnie się wchłania (nawet do rana) i pozostawia lepką, rolującą się warstwę. 


Czytałam dużo pochwał na temat tej maseczki i zachodzę w głowę jak to możliwe, że moja opinia tak bardzo się różni... Łącznie zużyłam 2 saszetki (dzieliłam je na 2 razy więc w sumie 4 aplikacje) i obserwacje pozostały takie same. Kolejnych maseczek z tej serii nie kupię - mimo, że to tylko 2,70 zł. to jednak szkoda kasy.


Jakiś czas temu w aptece "zaatakowała" mnie przemiła pani promująca kosmetyki L'Biotica. Ponieważ dałam się namówić na 2 kosmetyki, gratis otrzymałam maseczkę intensywnie nawilżającą z serii DERMOMASK (i drewnianą szczotkę do włosów, ale o tym kiedy indziej). Producent na stronie informuje:

Maseczka intensywnie nawilżająca z serii DERMOMASK zawiera 2% Cucumis sativus (wyciąg z ogórka) oraz 2% Vitis vinifera (wyciąg z winogron). Połączenie naturalnych składników pozwala na pełne odżywienie i odświeżenie skóry, dzięki czemu staje się ona gładka, elastyczna i zmiękczona.

Cucumis sativus dzięki dużej zawartości soli mineralnych i wody działa odżywczo, łagodzi podrażnienia i przywraca jej naturalną równowagę kwasową. Ma doskonałe działanie tonizujące.

Vitis vinifera zawiera bardzo dużo odmładzających polifenoli, fitohormonów, witamin i kwasów owocowych, stymuluje produkcję kolagenu, elastyny i kwasu hialuronowego. Zwiększa też właściwości obronne skóry i chroni ją przed wolnymi rodnikami.


Maseczka podobnie jak wiele innych zamkniętą jest w saszetce jednorazowej o pojemności 10 ml. Cena nieco wyższa niż Eveline, bo około 4 zł. Kolor biały, złamany jakby miętą (przypominał mi pastę do zębów :)) i jak dla mnie niezbyt ładny zapach. Dla wielu będzie to aromat apteczno-medyczny a mnie przywodził na myśl przeterminowany krem. Całe szczęście zapach jest słaby i szybko sie ulatnia. Zazwyczaj maseczki aplikuję sobie na noc. W tym przypadku po nałożeniu czułam się jak po zwykłym nasmarowaniu kremem - nie byłam "umazana", nie lepiłam się i dość szybko mogłam złożyć twarz na poduszce. 


Rano na buzi wyczuwałam obecność produktu (nie było to nieprzyjemne, wręcz przeciwnie) a skóra była widocznie nawilżona, ukojona i taka... promienista. Po całej nocy miałam wrażenie, że dopiero co zaaplikowałam sobie maseczkę. Muszę przyznać, że mile mnie zaskoczyła. Po tym produkcie oczekiwałam porządnego nawilżenia i tutaj w 100% się sprawdził. Odżywienie i odświeżenie również zauważyłam. Na działanie odmładzające bym nie liczyła ;). Dodatkowy plus za mega wydajność - spokojnie wystarczy na 2,5 użycia!

nie dajmy sie robić w balona ;)

Podsumowując - L'Biotica pojawi się jeszcze w mojej łazience (również w postaci innych maseczek) a Eveline to już podziękuję. Moim zdaniem po  sukcesie kolorówki nie poradzili sobie z produktami pielęgnacyjnymi.  A teraz obiecuję na chwilę przestać męczyć maseczkami i zabieram się (jak pies do jeża) za pewien wielgaśny szampon, z którym związane miałam równie wielgaśne oczekiwania...
Czytaj więcej »
on 4/16/2014 6
Podziel się!
Etykiety:
uroda
Nowsze posty
Starsze posty

4/08/2014

Eveline, Bio Hyaluron 4D - całkiem przyzwoity krem pod oczy


I znowu wyruszyłam na poszukiwania kremu po oczy. Nie jestem fanką firmy Eveline (no, może lakierów) ale dałam marce szansę. Ich ceny powodują, że człowiekowi nie szkoda kasy na eksperymenty :). Wybór padł na Bio Hyaluron 4D, skoncentrowany, rozświetlający krem pod oczy (SPF 8)


Krem zamknięty jest w elastycznej (łatwej do wyciskania) tubce wykonanej z tworzywa o pojemności 15 ml. Producent na swojej stronie obiecuje bardzo wiele: wygładzenie głębokich zmarszczek, intensywne nawilżenie 24h oraz redukcję cieni i obrzęków.


Jakim cudem?
Skoncentrowany rozświetlający krem pod oczy bioHyaluron 4D to innowacyjna formuła, która daje rewelacyjne efekty w pielęgnacji delikatnej skóry okolic oczu. Doskonale wypełnia pogłębiające się zmarszczki mimiczne oraz redukuje cienie i obrzęki. Intensywnie nawilża, błyskawicznie ujędrnia i wygładza zmarszczki. Redukuje zarówno oznaki upływającego czasu, jak i symptomy zmęczenia, stresu i przepracowania. Rozświetla skórę wokół oczu sprawiając, że spojrzenie odzyskuje promienny blask. Spektakularna redukcja ilości, długości, szerokości i głębokości zmarszczek.

ZAAWANSOWANE SKŁADNIKI NAJNOWSZEJ GENERACJI: biokwas hialuronowy, roślinne komórki macierzyste, kofeina, wyciąg ze świetlika, witamina E, kompleks rozświetlający, d-panthenol, alantoina.


Jak to zazwyczaj bywa, teoria się z praktyką nieco rozmija, ale zacznijmy od początku. Krem ma biały kolor i pełen jest jakiś baaardzo drobniutkich pyłków rozświetlających. Nie są to to widoczne drobinki a po rozsmarowaniu otrzymujemy efekt delikatnej (i mało trwałej) poświaty rozświetlającej. 



Zapach ledwo wyczuwalny, przyjemny. Co jeszcze? Krem ma zauważalne właściwości nawilżające i odprężające. Obietnice spektakularnej redukcji głębokich zmarszczek można włożyć między bajki. Nie oszukujmy się - zmarszczek nie ruszył, ale przyznaję, że skóra została lekko odświeżona. Mimo początkowej białej warstwy - szybko się wchłania i bez problemu nadaje pod makijaż. Jest też dość wydajny - nie żałuję go sobie rano i wieczorem a on jest i jest. Ma jednak jedną dość zasadniczą wadę - jeżeli dostanie się do oka (a o to nietrudno, szczególnie rano) to niemiłosiernie szczypie! Oko staje się czerwone i łzawi. Musicie przyznać, że w przypadku kremu pod oczy coś takiego nie powinno mieć miejsca. Po paru bolesnych przygodach nauczyłam się nakładać go bardzo ostrożnie :)
Reasumując - jak na tani krem z Rossmanna to naprawdę całkiem przyzwoity kosmetyk. Biorąc pod uwagę, że jak na razie nawet drogie kremy zmarszczek nie prostowały - jest szansa, że jeszcze do niego powrócę. Jeśli nie oczekujecie wielkiego efektu odmładzającego - polecam!


A przy okazji - wczoraj przetestowałam kolejne płatki Świt Pharma, Hyaluronic Repair Złote płatki pod oczy z kwasem hialuronowym. I też bardzo mi podpasowały! Skóra była lekko rozjaśniona, nawilżona i jakby wyprasowana (oczywiście nie na stałe:)). I jak widać - nie spływały! Do płatków tej marki zdecydowanie będę powracać!

 

A od dziś rozpoczęłam testowanie magicznego czarnego mydła.....


I walkę z kolorem włosów - do złotego blondu to tutaj daleko....


Kochani,  na drugim blogu relacja z Targów Mamaville! (KLIK) I przypominam o FB - 18 osób to nadal mało... Czy mam zrobić konkurs żebyście mnie polubiły? A może wystarczą słodkie oczy kotka?


Czytaj więcej »
on 4/08/2014 4
Podziel się!
Etykiety:
uroda
Nowsze posty
Starsze posty

4/03/2014

Lirene Dermoprogram, Youngy 20+. Beznadziejna pianka myjąca.....

No nie mam ostatnio szczęścia :( . Kupiłam piankę Lirene Dermoprogram, Youngy 20+ bo napisali, że mogę nią zmywać i buzię i oczy (a to dla mnie bardzo ważne). Co prawda nie jestem w przedziale wiekowym 20+ ale mycie, to mycie, prawda? Chyba sam efekt zmywania twarzy nie jest uzależniony od wieku :).


Co tym razem obiecuje nam producent?

Skuteczna pielęgnacja w rytmie brazylijskiej samby! Buenos Dias!
Energetyzująca pianka myjąca z serii Youngy 20+ jest odpowiednia dla wszystkich typów cery; szczególnie polecana dla osób młodych 20+.

Energetyzująca pianka myjąca z serii Youngy 20+ to niezwykłe połączenie kompleksowej pielęgnacji twarzy z egzotyczną dawką energii oraz owocową ucztą dla zmysłów. Oparta na bazie pobudzającej guarany, która zawiera więcej kofeiny niż kawa! Pianka nie podrażnia wrażliwych okolic oczu, dzięki czemu jest bezpieczna również dla osób noszących szkła kontaktowe. 


Tyle teorii. Niestety jak to zwykle bywa teoria ma się nijak do praktyki. Ale od początku. Opakowanie wygląda przyzwoicie i  dość klasyczne. Jest metalowe, całkiem rozsądnie zaprojektowane graficznie, w odcieniach różu i fioletu. Pierwsze rozczarowanie to dozownik. Słabo wyprofilowany, co bardzo utrudnia naciskanie go np. wilgotną ręką. Nie mam paluchów wiejskiego kowala, ale kilka razy butelka prawie wyskoczyła mi z rąk. 



Drugie rozczarowanie to zapach. W sumie nie do końca rozczarowanie, bo pachnie jak tani dezodorant którego używałam w latach 90-tych :) Tak więc nutka nostalgii osłodziła mi ostry, chemiczny aromat. Obiecanej guarany nie wyczuwam.

Potem jest już tylko gorzej. Pianka choć gęsta i aksamitna (jak pianka do golenia) staje sie na twarzy mało wyczuwalna (ciągle maiłam wrażenie ze jest jej za mało), baaaardzo słabo radzi sobie z makijażem (szczególnie tuszem) i wymaga poprawek. Plus za to, że nie szczypie w oczy (jeszcze by tego brakowało).


Po umyciu buzia jest matowa - to też można by policzyć na plus, gdyby nie całkowity brak efektu nawilżenia i ciągnąca skóra. Jednym słowem całkowita porażka!

Absolutnie nie polecam tego produktu! Jedyne do czego się pianka nadaje to do mycia buzi rano (takiej nieumalowanej oczywiście) tuż przed nałożeniem kremu. Tylko czy to jest wystarczający argument żeby wydawać około 16 zł?  Raczej nie. 

A już za chwileczkę, już za momencik zamienię moją poczochraną szopę z odrostami w kuszący ciemny, złoty blond...



Przy okazji zapraszam do przeczytania recenzji przedstawienia "Trzewiki szczęścia" KLIK i przypominam że jestem na FB a 16 osób to strasznie mało :( Polubicie?????
Czytaj więcej »
on 4/03/2014 23
Podziel się!
Etykiety:
demakijaż, Lirene, Lirene Dermoprogram, pianka do mycia twarzy, uroda, Youngy 20+
Nowsze posty
Starsze posty

4/01/2014

Doprowadzamy się do stanu kobiety która nie była wcale w ciąży - podejście numer nie wiem który...


No dobra - żrę za dużo słodyczy. OK - olałam bieganie bo mi było zimno w tyłek a wiosennej motywacji brak. OK, jak skończył mi się karnet na fitness to mówiłam sobie, że szkoda kasy na kolejny. Chodakowska wciągnęła mnie na tydzień, Mel B na 2 dni. OK, spasłam się i to już ostatni dzwonek, żeby nie narobić sobie wstydu na plaży :). Prawda jest tez taka, że sama sobie nie poradzę, bo mam mega słabą silną wolę i kocham czekoladę w każdej postaci. Na początek poszłam do specjalistów aby ocenili jak bardzo jest źle. Wybór padł na Poradnię Centrum Odchudzania i Odżywiania, która nęciła mnie już od jakiegoś czasu promocja,  a na dokładkę znajduje sie rzut beretem od mojego domu. 

Centrum odżywiania i odchudzania

źródło

Podczas spotkania przeprowadzono analizę mojego matczynego cielska pod kątem zawartości sadła, nawodnienia, tkanki mięśniowej, mineralizacji kostnej. Ocenili ile mam tzw. tłuszczy brzusznego, oraz jaki jest wiek metaboliczny mojego organizmu. Zasadniczo tylko tym ostatnim wynikiem mogę się pochwalić - mój organizm czuje się na 25 lat! Może jeszcze tłuszcz brzuszny nie woła o pomstę do nieba - 3 (limity 1-59), znaczy większość sadła jest  na zewnątrz a nie wewnątrz... Dla zdrowia to lepiej, ale wolałabym chyba żeby się schowało... Pozostałe parametry są w miarę, ale tłuszcz! Masakra! Przed ciążą moje ciało składało sie w 17 % z sadełka (tłuszczu znaczy), obecnie 25,7%!!!!!! Katastrofa. Tyle, że sama jestem sobie winna. Zwolniony metabolizm nie jest żadną wymówką,  za to słoiki z Nutellą gryzą moje sumienie...



Jeśli macie problem z samodyscypliną polecam taki cios w serce (a raczej w gruby tyłek), żeby się ogarnąć.

Lekko zdołowana poszłam za ciosem i postanowiłam zapisać sie na ćwiczenia. Obok mnie otworzono właśnie nowiusieńki, pachnący jeszcze farbą punkt fitness sieci Mrs Sporty. Pani która mnie przyjęła była tak miła i tak bardzo w ciąży, że podpisałam cyrograf na pół roku! Przekonała mnie dość innowacyjna metoda ćwiczeń, możliwość przychodzenia w dowolnym czasie, comiesięczne spotkania motywujące, określaniem celów.... i pilnowanie wyników! Tak! Potrzebuję cerbera, który będzie mnie walił po głowie za każdym razem gdy sięgnę po kolejną kostkę czekolady (dziś zjadłam już 4 kostki!!!!!). I potrzebuję kogoś, przed kim będę się wstydziła swoich porażek. Inaczej nic z tego. Na dokładkę obiecano mi również skomponowanie takiego jadłospisu, który pomoże mi w walce ze słabościami i napełni brzuszek bez poczucia winy. 

Cytując tekst ze strony : Przebywanie w grupie ludzi o podobnych celach i osobiste wsparcie ze strony trenerki dają niezbędną motywację – żeby „wewnętrzny leń" nie miał najmniejszej szansy. 

Mojego wewnętrznego lenia to ja chciałabym utłuc na śmierć całkiem. Dlaczego trening w Mrs Sporty jest inny? Po pierwsze do klubu wpuszczane są tylko kobietki ;) Każda z nas wie jak trudno jest pocić się i ładnie wyglądać na siłowni gdy wokoło męskie wysportowane ciała - tutaj ten problem nie istnieje. Poza tym każdy trening trwa...32 minuty! Oprócz oczywistej rozgrzewki i rozciągania wykonujemy krótkie, bardzo intensywne  cykle na specjalnych maszynach (każda pomaga na co innego) i nie tylko na maszynach.

źródło

Zajęcia zaczynają sie 14 kwietnia, a ja już dziś mam ochotę zjeść całą Nutellę tego świata - na zapas! Więcej szczegółów na temat treningów, odżywania i działalności Mr Sporty znajdziecie na stronie: http://www.mrssporty.pl/. Czy jest to coś warte i czy działa na wyjątkowo oporną materię (czyli na mnie) dam wam znać za jakiś miesiąc z hakiem. Trzymajcie kciuki , bo 4 lata to już wystarczająco dużo aby znowu wyglądać jak kiedyś...


A Wy? Macie silna wolę? Jak sadzicie, czy takie zmasowane wsparcie z zewnątrz pomoże?
Czy jak ktoś leniem i łasuchem jest to już nie ma szans?

Czytaj więcej »
on 4/01/2014 5
Podziel się!
Etykiety:
uroda
Nowsze posty
Starsze posty
Nowsze posty Starsze posty Strona główna
Subskrybuj: Posty (Atom)

Moje Social Media


O mnie

To ja, Marta. Babeczka 40+, mama Franka i najgorsza pani domu na świecie. Gdy nie zbawiam świata - badam czy kosmetyki spełniają obietnice i jak zabiegi oszukują naturę. Piszę dla przyjemności i aby ułatwić Wam wybór. Fajnie, że jesteście. KONTAKT: ladywawablog@gmail.com

Archive

  • ►  2020 (2)
    • ►  cze 2020 (1)
    • ►  mar 2020 (1)
  • ►  2019 (7)
    • ►  lis 2019 (1)
    • ►  wrz 2019 (1)
    • ►  lip 2019 (1)
    • ►  mar 2019 (1)
    • ►  lut 2019 (1)
    • ►  sty 2019 (2)
  • ►  2018 (11)
    • ►  wrz 2018 (1)
    • ►  sie 2018 (1)
    • ►  lip 2018 (1)
    • ►  cze 2018 (1)
    • ►  maj 2018 (3)
    • ►  kwi 2018 (3)
    • ►  mar 2018 (1)
  • ►  2017 (16)
    • ►  lip 2017 (1)
    • ►  cze 2017 (2)
    • ►  maj 2017 (1)
    • ►  kwi 2017 (3)
    • ►  mar 2017 (3)
    • ►  lut 2017 (2)
    • ►  sty 2017 (4)
  • ►  2016 (17)
    • ►  gru 2016 (2)
    • ►  paź 2016 (1)
    • ►  wrz 2016 (2)
    • ►  sie 2016 (1)
    • ►  lip 2016 (2)
    • ►  cze 2016 (1)
    • ►  maj 2016 (2)
    • ►  kwi 2016 (3)
    • ►  lut 2016 (2)
    • ►  sty 2016 (1)
  • ►  2015 (22)
    • ►  gru 2015 (2)
    • ►  lis 2015 (2)
    • ►  paź 2015 (2)
    • ►  wrz 2015 (3)
    • ►  lip 2015 (2)
    • ►  cze 2015 (1)
    • ►  maj 2015 (2)
    • ►  kwi 2015 (2)
    • ►  mar 2015 (1)
    • ►  lut 2015 (3)
    • ►  sty 2015 (2)
  • ▼  2014 (37)
    • ►  gru 2014 (2)
    • ►  paź 2014 (3)
    • ►  sie 2014 (1)
    • ►  lip 2014 (3)
    • ►  cze 2014 (2)
    • ►  maj 2014 (2)
    • ▼  kwi 2014 (4)
      • Eveline kontra L'Biotica - która maseczka spełniła...
      • Eveline, Bio Hyaluron 4D - całkiem przyzwoity krem...
      • Lirene Dermoprogram, Youngy 20+. Beznadziejna pian...
      • Doprowadzamy się do stanu kobiety która nie była w...
    • ►  mar 2014 (7)
    • ►  lut 2014 (8)
    • ►  sty 2014 (5)
  • ►  2013 (78)
    • ►  gru 2013 (7)
    • ►  lis 2013 (4)
    • ►  paź 2013 (2)
    • ►  wrz 2013 (2)
    • ►  lip 2013 (5)
    • ►  cze 2013 (5)
    • ►  maj 2013 (2)
    • ►  kwi 2013 (4)
    • ►  mar 2013 (8)
    • ►  lut 2013 (15)
    • ►  sty 2013 (24)
  • ►  2012 (10)
    • ►  gru 2012 (10)

Obserwatorzy

Szukaj na tym blogu

Formularz kontaktowy

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

Obsługiwane przez usługę Blogger.
Ⓒ 2018 Lady Wawa. Design created with by: Brand & Blogger. All rights reserved.