Długo nie mogłam się przekonać do marki Biały Jeleń. Nie wiem dlaczego, ale kojarzyła mi się z PRL-em i moim dziadkiem, który reperując Wartburga w garażu zmywał smar śmierdzącym, popękanym szarym mydłem. Jednak obsesyjne zamiłowanie mojego Łukasza do mydła Protex (u niego na odmianę chodziło o pozytywne skojarzenie z paczkami od tatusia ze Stanów, w czasach PRL) nie dawało mi spokoju. Nie trawię mydełek Protex, ponieważ niemiłosiernie wysuszają dłonie a moje skórki zamieniają się w sterczące suchary. Tak więc, dość regularnie układam w łazience nowe mydełka. No i choć wcześniej kusiłam go mydłami rożnych, nawet dość ekskluzywnych i drogich marek - wygląda na to, że po latach jego upór został pokonany zwykłym, naszym, polskim mydłem glicerynowym!
Się rozpisałam... To teraz oddaję głos producentowi:
Hipoalergiczne mydło glicerynowe z ekstraktem z nagietka Biały Jeleń. Mydło glicerynowe z ekstraktem z nagietka przeznaczone jest do mycia skóry wrażliwej. Delikatnie ją wygładza pozostawiając aksamitną w dotyku. Dzięki specjalnie dobranym, naturalnym składnikom idealnie oczyszcza i zapewnia właściwą równowagę hydrolipidową skóry. Wzbogacone ekstraktem z nagietka, który posiada właściwości kojące i przeciwzapalne. Mydło wykonano ręcznie. Posiada badania dermatologiczne. Waga 100 g, koszt około 4 zł.
Pierwsze wrażenie? Bardzo ładne, "ekologiczne", trochę surowe opakowanie. Świetnie wpisane w najnowsze trendy, nie przeładowane, nie udziwnione. Oprócz tekturki mydło owinięte jest jeszcze w folię, dzięki czemu nie wysycha. Cudowny, lekko pomarańczowy kolor, delikatny, uroczy zapach i naprawdę ładny wygląd kostki. Super wygląda w łazience :)
A co z działaniem? Rewelacja! Pięknie, aksamitnie się pieni, delikatnie ale skutecznie myje, nawilża skórę i pozostawia na niej subtelny zapach. Ani trochę nie wysusza skóry! Można nim spokojnie zmyć nawet makijaż, bez obawy, że po kilku minutach będziemy sie czuły jak po źle wykonanym liftingu :)
Podczas mycia nie zamienia sie w miękkiego, bezkształtnego gluta, a po dłuższym leżeniu w łazience nadal wygląda apetycznie, nie rozsycha się i nie pęka.
Po kilku dniach Łukasz sam przyszedł i zapytał co to za super mydełko ostatnio kupiłam! Wszystko mu sie podoba! Nic a nic nie marudził i zażądał zakupu kilku na zapas, na wszelki wypadek! Co tez natychmiast uczyniłam. SUKCES! Może w końcu na dłuższy czas pożegnam Protex ;). POLECAM, POLECAM, POLECAM!
Pierwszy raz go widzę, jak spotkam to kupię i wypróbuję:)
OdpowiedzUsuńMydło dostępne jest w Rossmannie, do wyboru są również inne rodzaje. Mnie osobiście te nagietkowe w kostce nie przekonało, ale wiadomo co pasuje jednemu nie musi pasować drugiemu ;-). Ubóstawia za to mydło w płynie z owsem, rewelacja!. Stosując je nie muszę za każdym razem po myciu kremować dłoni, co uważam za duży plus. Pozdrawiam. Czytelniczka z Bydgoszczy.
UsuńPewnie, ze każdemu pasuje co innego :) Chętnie wypróbuje z owsem, w płynie - przyda mi sie dodatkowe wsparcie na suche dłonie (i mojemu Ł tez!)
UsuńMam i bardzo lubię!
OdpowiedzUsuńMydełko ślicznie pachnie i faktycznie piana, którą tworzy, jest taka aksamitna.
Też jestem jego wielką fanką :)
OdpowiedzUsuńFajnie tu u Ciebie, pozdrawiam i zostaje w obserwowanych :)
A u mnie to wlasnie mydelko "wyladowalo " na wlosach, poniewaz nie kupuje od niedawna szamponow w plastikowyh butelkach ze wzgledu wlasnie na plastik, ktory tylko nepotrzbnie zasmieca nas wszystich i nie wiadomo co z nim zrobic. Poki co wracajac do mydelka jestem zachwycona nie tylko jego delikatnym zapachem ale tym co zrobil z moimi wlosami. Pieknie sie blyszcza po jego uzyciu a wczesniej po poprzednim mydle o dziwo z oliwa z oliwek byly matowe.
OdpowiedzUsuń