Dzisiaj będzie już całkiem kosmetycznie :). Od jakiegoś czasu mam w swojej łazience dwa peelingi do ciała. Jeden - Perfecta Sugar Baby otrzymałam w ramach akcji marki na FB (Zostań testerką Perfecty Pin-up) , drugi - Lirene Stop Cellulit wygrałam w konkursie na rossnet.pl.
![]() |
źródło |
Kwestie redukcji cellulitu pozostawię bez komentarza (nie ma takich cudów) a skupię się na komforcie użytkowania i właściwościach wygładzających.
Zacznę od tego, że mam (szczególnie na nogach) skórę raczej grubszą, przesuszoną i wymagającą dość porządnego i zdecydowanego traktowania. Dlatego, być może, moja ocena będzie odbiegała od odczuć kobietek o delikatnej, dobrze nawodnionej skórze.
Opakowanie. Oba kosmetyki są sprzedawane w tubach z tworzywa o pojemności 200g. Perfecta jest bardziej miękka, elastyczna (wygodniejsza) i ładniejsza graficznie. Jako, że cała tuba jest zadrukowana, nie widać jednak zużycia produktu. Lirene jest sztywna, bardziej toporna, ale dzięki przezroczystości wiemy ile dokładnie zostało nam produktu. W tej konkurencji moim zdaniem wygrywa Perfecta Sugar Baby. Bardzo fajny design opakowania, kolorowy styl retro i motyw pin-up girl połączony z lepszym wykonaniem bardziej do mnie przemawiają.
Konsystencja i kolor. Oba produktu przypomina konsystencją sorbet owocowy. Perfecta jest rzadsza i ma zdecydowanie mniej atrakcyjny kolor (taka sprana malina). Lirene ma intensywny pomarańczowy odcień i bardziej zwartą formę. Mniej się leje i nie spływa z ciała podczas aplikacji. Tutaj wygrywa Lirene - kolor jeszcze mogłabym wybaczyć, ale zwarta konsystencja lepiej sprawdza się pod prysznicem
Zapach. Perfecta obiecuje na opakowaniu słodki zapach landrynek i waty cukrowej. Nie wiem jakie landrynki jedli twórcy i jaką watę cukrową ale zdecydowanie inną niż ja. Zapach jest - nawet taki w stylu pin-up. Przypomina mi perfumy mojej babci (ładne perfumy, ale staroświeckie). Ciut słodki, ale raczej mdły i nie utrzymuje się długo na skórze. Co ważne - zapach z tubki nieco zmienia się na skórze (jest ładniejszy). Jednak to zupełnie nie mój typ. Lirene ma mocny, orzeźwiający zapach nieco chemicznej pomarańczy. Zdecydowanie bardziej przypadł mi do gustu. Działa na zmysły i pobudza do działania :)
Drobinki i efekt peelingu. Tutaj Lirene bije Perfectę na głowę. Perfecta ma delikatne, maleńkie drobinki, które przypominały mi coś z stylu mąki. Mimo zajadłego wcierania w skórę nie miałam poczucia, że pozbywam się martwego naskórka. Moim zdaniem to dobry produkt do codziennego użytku dla osób z delikatną skórą. Po użyciu nie miałam poczucia wygładzonej skóry. Co innego Lirene - to prawdziwy zdzierak :) Drobinki są dość ostre, dobrze wyczuwalne, naprawdę zdzierają martwy naskórek, pozostawiając skórę gładką i lekko zaróżowioną. Lirene to zdecydowany zwycięzca.
Oba peelingi zawierają algi, L-karnityne i kofeinę, więc ich działanie powinno być zbliżone. Mimo to z tych dwóch produktów zdecydowanie wybieram Lirene. Po użyciu czułam się czysta, "lekka", odświeżona a ciało miałam gładkie i lekko zaróżowione. Tego oczekuje od peelingu i to otrzymałam.
A Wy? Macie ulubione peelingi do ciała?
Możecie mi coś polecić - bo jak widać po tubkach zbliżam się do dnia zakupu kolejnego kosmetyku :) Chętnie poznam coś nowego!
Możecie mi coś polecić - bo jak widać po tubkach zbliżam się do dnia zakupu kolejnego kosmetyku :) Chętnie poznam coś nowego!