Lady Wawa

Strony

  • Strona główna
  • Kontakt
  • Uroda
  • Moda
  • Rodzina

11/22/2013

SYNCHROVIT - skoncentrowana witamina C w 10-dniowej kuracji.

Zaraz po powrocie z Uroczyska Siedmiu Stawów (RECENZJA) otrzymałam zaproszenie do Instytutu Beauty Derm na zabieg ich nowym nabytkiem - urządzeniem Endermologie Integral Cellu M6. Do tej pory Endermologia kojarzyła mi się z likwidowaniem cellulitu. Wykupiona kiedyś seria 10 zabiegów NIC mi nie pomogła, za to skutecznie zdrenowała portfel. Byłam więc nastawiona sceptycznie.

źródło

Po przyjściu do gabinetu dowiedziałam  się, że działać będziemy w obrębie twarzy a zachwyty poprzedniej klientki rozpaliły moją ciekawość :). Zabieg okazał się być bardzo przyjemnym masażem skóry twarzy. Absolutnie nie był bolesny (nawet bardzo przyjemny) a tuż po przejściu głowicy skóra stawała się zaróżowiona i ciepła. Szczególnie przyjemne było "skubanie" w okolicach oczu. Coś jakby kąsała mnie mała kaczuszka :). Po zabiegu twarz była ładnie zaróżowiona a krążenie pobudzone. Przez cały dzień buzia była ładnie zaróżowiona i wyglądała bardzo zdrowo. Niestety cena zabiegu (150 zł) i jego częstotliwość (na początku 2 x w tygodniu) skutecznie mnie odstraszyły. Mam wrażenie, że są tańsze metody stymulowania skóry twarzy :). Na mnie niestety gabinet nie zarobi, ale nie byłabym sobą gdybym nie kupiła jakiegoś kosmetyku.

źródło

Tym razem wybór padł na niewielką buteleczkę ze skoncentrowaną witaminą C marki SYNCHROVIT. SYNCHRONIT C concentrated liposomal serum Pure Vit. C, SOD and zinc to skuteczny (zdaniem producenta) i przyjemny w zastosowaniu produkt przeciwko zmarszczkom i utlenianiu. Podobno może  widocznie poprawić wygląd estetyczny skóry twarzy i szyi naznaczonej obecnością zmarszczek mimicznych i tych związanych z wiekiem. Oprócz witaminy C w serum jest również  SOD (dysmutaza ponadtletkowa) działająca przeciw wolnym rodnikom oraz cynk, który ma  działanie przeciw utleniające oraz bierze udział w zabezpieczaniu błon komórkowych.


Serum zamknięte jest w dość medycznie wyglądającej fiolce z zakrętką i osobno  dołączonym "dzióbkiem" do aplikacji.  Koszt spory jak na tak niewielką ilość (5 ml)  - 35 zł.


Zabawne było rozpoczęcie aplikacji - najpierw trzeba przekręcić zakrętkę aby "otworzył się" pojemniczek z witaminą C i wsypał do buteleczki z płynem. Następnie należy energicznie potrząsać, aby składniki się połączyły. Brzmi i wygląda a bardzo mądrze i dermatologicznie ;). Na końcu zakładamy dzióbek i produkt jest gotowy do aplikacji. 


Serum jest mętne, dość wodniste (ale nie spływa z palca) i należy go nakładać na twarz i szyję. Dla grupy wekowej 28-50 (grupa I i II zgodnie ze skalą GLOGAU) produkt należy stosować raz dziennie co drugi miesiąc. Oczywiście należy patrzeć na faktyczny wiek swojej skóry a nie tylko na książkowe klasyfikacje. 
Płyn nieco za szybko się wchłania, co utrudnia rozprowadzenie po większej powierzchni. Nie zostawia filmu na skórze (nie jest tłusta, nie lepi się)  - niestety bardzo ją ściąga i nie nadaje się pod oczy (ale na kurze łapki już tak) Można zastosować pod makijaż - nic złego się nie dzieje. Można zaaplikować potem krem nawilżający co niweluje uczucie ściągania.

źródło

Kuracja trwa całe 10 dni. 
Po 10 dniach stwierdzam, że jest to całkiem przyzwoity kosmetyk dla osób, których skóra jest zmęczona i poszarzała. Spłycił drobne zmarszczki (np kurze łapki), głębsze nieco "rozluźnił". To naprawdę coś! Nie rozjaśnił dużych przebarwień,  ale kolor skóry stał się nieco bardziej jednolity,  żywszy i buzia wygląda na bardziej wypoczętą. Dyskomfortem jest uczucie ściągania, jednak nie przekłada się ono np. na przesuszenie skóry. Skóra jest potem bardziej napięta i co tu dużo mówić, wygląda "zdrowiej". Zdecydowanie powtórzę kurację za zalecane 2 miesiące. Ciekawa jestem, czy systematyczność w korzystaniu wpłynie na większą poprawę stanu mojej skóry. Mimo początkowych wątpliwości jestem zdecydowanie na TAK.

A Wy? Znacie produkty tej firmy? Polecacie inne specyfiki ich produkcji?

Czytaj więcej »
on 11/22/2013 26
Podziel się!
Etykiety:
serum do twarzy, SOD and zinc, SYNCHROVIT, uroda, witamina c, YNCHRONIT C concentrated liposomal serum Pure Vit. C
Nowsze posty
Starsze posty

11/18/2013

Schauma - szampon Lekkość i Pielęgnacja. Czy faktycznie?

Jakiś czas temu  dostałam od teściowej butelkę szamponu Schauma - Lekkość i Pielęgnacja. Właśnie nadszedł na niego czas. Zacznijmy od tego co obiecuje nam producent.

Szampon Schauma Lekkość i Pielęgnacja to kosmetyk do włosów delikatnych, suchych  i matowych (czyli do moich!). Formuła bez silikonu, z ekstraktem z Kolagenu Morskiego zapewnić ma odżywczą ale lekką pielęgnację - bez obciążania włosów. Formuła z intensywnie pielęgnującymi proteinami  przywrócić powinna włosom ich właściwy poziom. Pojemność 400 ml. W promocji można go kupić nawet za 4-5 zł.


Takie trochę pitu-pitu marketingowe, ale jako, że lekkość to to co moje włosy lubią najbardziej, postanowiłam dać mu kredyt zaufania.  Szampon zamknięto w typowej dla tej marki plastikowej butelce, w tym przypadku w kolorze biało - niebieskim. Zapach mocno średni - coś pomiędzy płynem do zmywania naczyń a morskim odświeżaczem. Zupełnie nie moja bajka, ale pewnie znajdzie swoich zwolenników, którzy uznają go za "świeży". Kolor nijaki, konsystencja jak dla mnie ciut za rzadka. Za każdym razem wylewało mi się go za dużo. 


A co z działaniem? Ładnie się pieni i jak to szampon - myje włosy. Zapach podczas mycia staje się przyjemniejszy niż w butelce, pewnie ze względu na znaczne rozcieńczenie. Włosy po umyciu bezwzględnie wymagają odżywki - bez tego trudno je rozczesać. Jeśli jej nie użyjemy, to po wysuszeniu włosy będą się puszyły i elektryzowały. Nie zauważyłam żadnej specjalnej lekkości, ani pozytywnego wpływu na kondycję włosów. Co tu dużo mówić - nie jest to szampon moich marzeń. Mam delikatne i suche włosy, więc to puszenie, trudności z rozczesaniem i elektryzowanie raczej nie skłonią mnie do zakupu kolejnej butelki. Szukam szamponu przy którym brak odżywki nie będzie owocował sterczącym sianem na głowie. Ten nie sprostał moim, niezbyt wygórowanym wymaganiom. 

Dzisiaj kupiłam kolejnego kandydata - szampon werbena + cytryna marki L'OCCITANE. Niestety tego z samą werbeną, którego używałam w Uroczysku Siedmiu Stawów (RELACJA) już nie było. 

recenzja niebawem...

Dzięki kuponowi z grudniowego Twojego Stylu przy zakupach powyżej 60 zł  mogłam zapłacić przy kasie aż 20 zł mniej. Szampon kosztował 59 zł, a ja dokupiłam zestaw mydełek - jedno w ulubionym zapachu mojego Łukasza (wiśnia), jedno w ulubionym zapachu mojej teściowej (róża) i jedno dla mnie - z peelingiem :).

  

A jakie są Wasze doświadczenia z "droższymi" szamponami?
Warto wydawać większe kwoty, czy nie ma to znaczenia ?
Czytaj więcej »
on 11/18/2013 14
Podziel się!
Etykiety:
L'Occitane, pielęgnacja włosów, schauma, Szampon Schauma Lekkość i Pielęgnacja, szmapon, uroda, werbena
Nowsze posty
Starsze posty

11/15/2013

UROCZYSKO SIEDMIU STAWÓW - mój mały (pachnący kosmetykami L’OCCITANE) raj na ziemi

Na początek uprzedzam - trochę się  rozpisałam, ale czułam ogromną potrzebę podzielenia się z Wami moją radością :) Po drugie, zdjęcia nie są super jakości - nie chciałam latać wszędzie z aparatem jak japoński turysta a przygaszone oświetlenie nie było moim sprzymierzeńcem.

Zapraszam do przeczytania relacji z całkowicie fantastycznego
pobytu w Uroczysku Siedmiu Stawów w Goli Dzierżoniowskiej.

w drodze
pierwsze wrażenie
prognoza pogody

W piątek 9 listopada przyjechaliśmy  do niewielkiej wsi Gola Dzierżoniowska aby spędzić weekend SPA w Uroczysku Siedmiu Stawów. Pojawiliśmy się w tym uroczym miejscu dzięki marce  L’OCCITANE i jej konkursowi na FB. Hotel mieści się w całkowicie odnowionych murach XVI wiecznego zamku i stanowi przepiękne połączenie zabytkowych  elementów i nowoczesności w najznakomitszym wydaniu.















Od samego wejścia otula nas rozleniwiająca atmosfera relaksu. Bez względu na to kim jesteśmy i jak zasobny mamy portfel to miejsce potraktuje nas jak domowników. Żadnej wyniosłości, żadnych nadętych „zrobionych” panienek – jak to często bywa w tak luksusowych miejscach. Kilka minut po przyjeździe poznaliśmy właścicieli Uroczyska – przemiłe, pełne ciepła i pasji małżeństwo. Chciałabym aby wszyscy ludzie dysponujący większymi możliwościami  finansowymi pozostawali tak normalni, przystępni i otwarci na innych jak ta para. Kiedy powiedziałam, że Franek jest niejadkiem – odbył wycieczkę na spotkanie z szefem kuchni, który osobiście „ustalał” z nim menu na nasz pobyt.

menu dziecięce
Ponieważ w planie miałam zabiegi SPA w sobotę rano pojawiła się animatorka, która z ogromnym zaangażowaniem zajmowała się naszym synem (a potem jeszcze 2 dziewczynkami) podczas całego pobytu. Dodatkowo dzieciaki mogły skorzystać z wielu gier, placu zabaw przed hotelem lub pooglądać klasyczne polskie bajki (Reksio!). Franek usiłował nauczyć się grać w boule ;) Zero stresów, zero nerwów, dziecko szczęśliwe szalało do upadłego a pół hotelu czuwało nad tym aby rodzice i dzieci czuli się bezpiecznie i komfortowo. Taki standard.




Pokój Junior Suite – marzenie. Dwupoziomowy, z ogromnymi, wygodnymi  łóżkami na dole i górze. Nastrojowe oświetlenie, miękka wygładzina i piękny widok z okna dopełniały obrazu hotelu naszych marzeń. Mój Łukasz – osoba baaardzo krytyczna i szukająca dziury w całym prawie piszczał z radości. O kosmetykach L’OCCITANE w łazience, WiFi na całym terenie hotelu, wielkim TV z kablówką, łazience sejfie i bogatym mini barze nawet nie wspomnę. Już przed przyjazdem uprzedziłam obsługę, że będę z dzieckiem. Oczywiście w pokoju czekało na mnie turystyczne łóżeczko a w nim mini pościel hotelowa, kolorowy kocyk, ręcznik z kapturkiem i... maleńki szlafroczek z haftem logo hotelu. Rozczuliło mnie to absolutnie.







Pierwszego wieczora dość nieśmiało porzuciliśmy Franka w kolorowej, pełnej wielkich bloków konstrukcyjnych sali zabaw i udaliśmy się do restauracji. Hotel nastawiony jest na koneserów  i osoby lubiące kosztować  wielu  potraw i różnych smaków. W praktyce oznacza to dość skromne porcje, przy cenach dań pełnowymiarowych. Nie każdy to lubi – ja na przykład zazwyczaj jem jedno danie i nie lubię mieszać smaków. Poza tym, nie oszukujmy się, wolę wydawać pieniądze na przyjemniejsze rzeczy niż sałatka z serkiem kozim w cenie obiadu. 
Jedzenie, choć w niewielkich ilościach – to niebo w gębie! Mam w planie zapożyczyć  kilka ich pomysłów do naszej  kuchni (ciekawe czy się uda). Na pierwszy ogień poszła zupa cebulowa z grzankami i krem z dyni z imbirem, pomarańczą i borowikową pianką. Jeśli chodzi o krem z dyni to śmiało może on konkurować z tym w  wykonaniu mojego Łukasza (Łukasz jest absolutnym mistrzem świata w tej dziedzinie). Ponieważ było już późno wieczorem, pozwoliłam sobie jedynie na duet sałat z rostbefem i sosem musztardowo- miodowym. Pycha – szkoda, że tak mało. Franek pogardził świetną kuchnią i pozostał przy racuchach.




Jako, że dziecko umęczone salą zabaw padło dość wcześnie - rodzice mogli oddać się błogiemu lenistwu, leżeniu do góry brzuchem i piciu winka, które przyjechało z nami z Międzylesia  (trochę mało ekskluzywnego jak na to miejsce, ale nie czepiajmy się szczegółów).


Rano (tak koło 10….) udaliśmy się na śniadanie. I tu miłe zaskoczenie – po restauracyjnym minimalizmie ani śladu. Śniadanie urozmaicone, pyszne i obfite. Każdy niejadek znajdzie tam coś dla siebie i wyjdzie z pełnym brzuszkiem. Od 11.30 Franka przejęła Pani animatorka, Łukasz poszedł biegać a ja mogłam oddać się pielęgnowaniu swojej urody i walce z upływającym czasem. 





W podziemiach obiektu znajduje się nastrojowa i całkiem spora strefa SPA. Wnętrza w dużym stopniu są oryginalnymi murami zamku, co robi niesamowite wrażenie. Jakim cudem osiągnęli przy tym tak ogromny poziom przytulności i ciepła – nie mam pojęcia. Oferta SPA jest średnio rozbudowana i skupiona na zabiegach, które można wykonywać tylko manualnie. Nie znajdziecie tu klasycznych zabiegów kosmetycznych, manicure czy fryzjerskich. Pośród pomieszczeń możemy wybierać pomiędzy tradycyjną sauną suchą i parową (i prawdziwej balii z lodowatą wodą dla ochłody) po przytulne sale zabiegowe, strefę relaksu czy salę VIP, gdzie można wspólnie poddawać się zabiegom i wylegiwać w podświetlanym jacuzzi.


Przychodząc tu mamy gwarancję, że trafiamy w ręce specjalistów. Nie tylko pod względem wykorzystywanych produktów (oczywiście wszelkie możliwe kosmetyki marki L'OCCITANE) ale również pod względem kadry wykonującej zabiegi. Wszyscy są przesympatyczni (w naturalny, niewymuszony sposób) i starannie  wykształceni (fizykoterapia, kosmetologii plus liczne szkolenia itd. ). Pierwszy zabieg jakim mnie poddano nosi nazwę Źródło Piękna Angelica i trwa aż 60 minut. Ma za zadanie ukoić i nawodnić skórę oraz przywrócić jej właściwą  równowagę. Rozpoczął się od aromatycznej kąpieli stóp połączonej z delikatnym masażem. Wonne olejki pomogły mi w całkowitym rozluźnieniu, kiedy przemiła pani zmywała mi makijaż i rozpoczęła delikatny i  niewiarygodnie wręcz przyjemny zabieg… 60 minut absolutnego relaksu, pięknych zapachów, kolejnych  maseczek, preparatów i przyjemnego masowania. Dopieszczone odpowiednim balsamem i delikatnym masażem zostały też moje dłonie. Kolejny olejek o orzeźwiającym aromacie pozwolił mi wrócić do rzeczywistości. Pozostał niedosyt – ta godzina stanowczo za szybko minęła! Czy zabieg był skuteczny? Wiadomo, że aby zauważyć efekty należy robić zabiegi w seriach. Mogę jednak czystym sumieniem  potwierdzić, że już po jednym moja skóra była odprężona, odświeżona i nabrała blasku. Mały szczegół – po zdjęciu ochronnej siateczki na włosy moja fryzura wyglądała bez zarzutu! Nie mam pojęcia jak ta pani to zrobiła, bo zazwyczaj wyglądam potem jakby mnie krowa chlasnęła językiem…. Chociaż należę do kobiet, które nie wychodzą z domu bez makijażu – do końca dnia (z uroczystą kolacją włącznie) chodziłam całkowicie nieumalowana! Serio,  zero pudru, fluidu – NIC! Czułam się dobrze we własnej skórze. Ta sztuka nie udała się jeszcze żadnej kosmetyczce czy dermatologowi na mojej drodze! Na koniec spędziłam klika miłych chwil wylegując się na leżance w strefie relaksu z filiżanką herbaty owocowej w dłoni.









Pomiędzy zabiegami ponownie odwiedziłam restaurację – tym razem, aby poznać na własnych kubkach smakowych wizję uroczystej kolacji dla dwojga, autorstwa szefa kuchni Uroczyska.
Zaczęliśmy od małej przystawki na bazie buraczków, następnie przeszliśmy jak burza przed zupę – krem z białych warzyw z grzankami, aby zatrzymać się na dłużej przy puszystej i lekkiej jak pianka soli po parysku, podanej z omletem i sosem borowikowym. Talerz przyozdobiono jadalną orchideą z Tajlandii – faktycznie była jadalna i nawet smaczna ;). Na koniec uraczono nas przepyszną Panna Cottą, w której  wyczułam z przyjemnością startą prawdziwą laskę wanilii. Czyste kulinarne szaleństwo.





Wieczorem, koło 20 wróciłam do jaskini kobiecych radości poddać się zabiegowi na ciało. Nazwa nawiązuje do moich ulubionych kosmetyków marki L'OCCITANE - „Harmonia Werbeny”. I w tym przypadku moja przygoda rozpoczęła się od aromatycznego masażu i kąpieli stóp. „Harmonia Werbeny” to zabieg autorski - masaż manualny z wykorzystaniem … bambusowych pałeczek. Przy akompaniamencie aromatycznych olejków przesympatyczny pan masażysta wykurzył ze mnie stresy i napięcia ostatnich kilku lat. Wielka szkoda, że zabieg trwał „tylko” godzinę!  Zapach werbeny pozostał ze mną do rana ;).. A tak na marginesie w grudniowym ELLE znajdziecie go na stronie 198 wśród 10 najlepszych masaży! 


W dniu wyjazdu dzięki animatorkom, które zajęły się Frankiem mogliśmy spokojnie zjeść kolejne fantastyczne śniadanie i bez pospiechu spakować nasz dobytek. Naprawdę przykro było wyjeżdżać i kilka razy mocno się wahaliśmy czy nie przedłużyć pobytu o choć jeden dzień. Niestety obowiązki wzywały nieubłaganie a i nadwyrężony naszymi wojażami portfel prosił o litość.


Uroczysko Siedmiu Stawów to miejsce do którego na pewno jeszcze kiedyś wrócę. Choć dla wielu koszt pobytu, czy zabiegów może wydawać się odstraszający (niestety ceny są wysokie)  – to naprawdę relaks w tym miejscu wart jest wyrzeczeń! Niebawem zostanie otwarty spory basen kryty i strefa fitness, tak więc nawet nie korzystając z dość kosztownych pakietów SPA będzie tu można spędzić wyjątkowy weekend z ukochaną osobą, który będziecie wspominać miesiącami ;). I żeby było jasne – nikt z marki L'OCCITANE ani Uroczyska Siedmiu Stawów nie miał i nie ma pojęcia, że prowadzę blog! Ta lukrowana laurka to absolutnie szczery i wyraz mojego zachwytu nad tym miejscem, atmosferą, architekturą, wystrojem i przede wszystkim wspaniałymi ludźmi których tam poznałam. Może to i dobrze, że Gola Dzierżoniowska jest tak daleko Warszawy, bo mój budżet z pewnością by tego łatwo nie zniósł….Bliżej Warszawy można odwiedzić Siedlisko Morena lub Sielankę...ale to zupełnie co innego.


Jeśli chcecie poznać to miejsce lepiej i zobaczyć masę pięknych zdjęć hotelu i okolicy - zapraszam na ich stronę oraz profil na FB.

A na fali zachwytu jadę jutro zakupić szampon do włosów L'OCCITANE  (moja ukochana werbena…) i niebawem Wam o nim opowiem nieco więcej . Po wykorzystaniu hotelowej buteleczki śmiertelnie się w nim zakochałam…Ale odżywczy krem po oczy  z masłem Shea  nadal uważam za słaby !!! (RECENZJA)


Czytaj więcej »
on 11/15/2013 18
Podziel się!
Etykiety:
Dzierżoniów, Gola Dzierżoniowska, Harmonia Werbeny, hotel, L'Occitane, luksus, masaż, SPA, Uroczysko Siedmiu Stawów, uroda, zabiegi na ciało, zabiegi na twarz, Źródło Piękna Angelica
Nowsze posty
Starsze posty
Nowsze posty Starsze posty Strona główna
Subskrybuj: Posty (Atom)

Moje Social Media


O mnie

To ja, Marta. Babeczka 40+, mama Franka i najgorsza pani domu na świecie. Gdy nie zbawiam świata - badam czy kosmetyki spełniają obietnice i jak zabiegi oszukują naturę. Piszę dla przyjemności i aby ułatwić Wam wybór. Fajnie, że jesteście. KONTAKT: ladywawablog@gmail.com

Archive

  • ►  2020 (2)
    • ►  cze 2020 (1)
    • ►  mar 2020 (1)
  • ►  2019 (7)
    • ►  lis 2019 (1)
    • ►  wrz 2019 (1)
    • ►  lip 2019 (1)
    • ►  mar 2019 (1)
    • ►  lut 2019 (1)
    • ►  sty 2019 (2)
  • ►  2018 (11)
    • ►  wrz 2018 (1)
    • ►  sie 2018 (1)
    • ►  lip 2018 (1)
    • ►  cze 2018 (1)
    • ►  maj 2018 (3)
    • ►  kwi 2018 (3)
    • ►  mar 2018 (1)
  • ►  2017 (16)
    • ►  lip 2017 (1)
    • ►  cze 2017 (2)
    • ►  maj 2017 (1)
    • ►  kwi 2017 (3)
    • ►  mar 2017 (3)
    • ►  lut 2017 (2)
    • ►  sty 2017 (4)
  • ►  2016 (17)
    • ►  gru 2016 (2)
    • ►  paź 2016 (1)
    • ►  wrz 2016 (2)
    • ►  sie 2016 (1)
    • ►  lip 2016 (2)
    • ►  cze 2016 (1)
    • ►  maj 2016 (2)
    • ►  kwi 2016 (3)
    • ►  lut 2016 (2)
    • ►  sty 2016 (1)
  • ►  2015 (22)
    • ►  gru 2015 (2)
    • ►  lis 2015 (2)
    • ►  paź 2015 (2)
    • ►  wrz 2015 (3)
    • ►  lip 2015 (2)
    • ►  cze 2015 (1)
    • ►  maj 2015 (2)
    • ►  kwi 2015 (2)
    • ►  mar 2015 (1)
    • ►  lut 2015 (3)
    • ►  sty 2015 (2)
  • ►  2014 (37)
    • ►  gru 2014 (2)
    • ►  paź 2014 (3)
    • ►  sie 2014 (1)
    • ►  lip 2014 (3)
    • ►  cze 2014 (2)
    • ►  maj 2014 (2)
    • ►  kwi 2014 (4)
    • ►  mar 2014 (7)
    • ►  lut 2014 (8)
    • ►  sty 2014 (5)
  • ▼  2013 (78)
    • ►  gru 2013 (7)
    • ▼  lis 2013 (4)
      • SYNCHROVIT - skoncentrowana witamina C w 10-dniowe...
      • Schauma - szampon Lekkość i Pielęgnacja. Czy fakty...
      • UROCZYSKO SIEDMIU STAWÓW - mój mały (pachnący kosm...
      • Kotlina Kłodzka zdobyta - od bezdroży, przez zamko...
    • ►  paź 2013 (2)
    • ►  wrz 2013 (2)
    • ►  lip 2013 (5)
    • ►  cze 2013 (5)
    • ►  maj 2013 (2)
    • ►  kwi 2013 (4)
    • ►  mar 2013 (8)
    • ►  lut 2013 (15)
    • ►  sty 2013 (24)
  • ►  2012 (10)
    • ►  gru 2012 (10)

Obserwatorzy

Szukaj na tym blogu

Formularz kontaktowy

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

Obsługiwane przez usługę Blogger.
Ⓒ 2018 Lady Wawa. Design created with by: Brand & Blogger. All rights reserved.