Lady Wawa

Strony

  • Strona główna
  • Kontakt
  • Uroda
  • Moda
  • Rodzina

3/24/2013

GLAMOUR z prezentem od L'Occitane

Dzisiaj byłam w Galerii Mokotów żeby sprawdzić możliwość odbioru 3 miniatur kremów L'Occitane w zamian za wypełnienie kuponu (i przystąpienie do Prowansalskiego Klubu Piękna). Po ostatnich "atrakcjach" z akcją VICHY podeszłam do tego dość sceptycznie. Wszystko w porządku - bez żadnego problemu odebrałam mój prezent.


Co trzeba zrobić aby otrzymać 3 śliczne miniaturki kremów do rąk? Wystarczy kupić najnowsze GLAMOUR, wypełnić kupon i zanieść do sklepu :) Prezent nie jest uzależniony od żadnego zakupu. Dodatkowo dostajemy bon powitalny, który umożliwia nam odbiór kosmetyczki z miniaturkami o wartości 100 zł przy zakupie (w sklepie lub on-line) na kwotę od 100 zł. Nad zakupami się zastanowię -szczególnie po ostatniej nieudanej przygodzie z ich kremem pod oczy, ale miniaturki chętnie przyjęłam. Uwielbiam ich kremy do rąk a te małe tubeczki są doskonale do torebki!





Jeśli macie w okolicy salon L'Occitane - polecam serdecznie  szczególnie, że najnowsze GLAMOUR kosztuje zaledwie 2,99 i jest pełne kuponów rabatowych na kwiecień! Szczegóły kuponowych rabatów znajdziecie tu : RABATY



Nadal zaklinam wiosnę kupując buty w pozytywnych kolorach! Dzisiaj odebrałam kupione w super promocji balerinki DeeZee (za całe 41,30!). Na dokładkę dostałam słodki znaczek :)



A "w temacie" czasopism - tak wyglądała okładka ELLE zaprojektowana specjalnie dla prenumeratorów  Tym razem zdecydowanie przypadła mi do gustu ;). Choć nadal nie rozumiem, po co robić 2 okładki - wolałabym jakiś kupon rabatowy na dalszą prenumeratę :)


Trzymam kciuki, żeby zima już sobie poszła!
 I idę okładać się koncentratem na cellulit - uwierzcie mi nie jest to specjalnie przyjemny zabieg...

Czytaj więcej »
on 3/24/2013 29
Podziel się!
Etykiety:
balerinki, DeeZee, elle, GLAMOUR, krem do rąk, kupony promocyjne, L'Occitane, Prowansalski Klub Piękna, uroda
Nowsze posty
Starsze posty

3/23/2013

SampleCity.pl - pierwsze testowanie, SKINCODE!

Jakiś czas temu do mnie przesyłka od SampleCity.pl - kosmetyki SKINCODE. Zawartość odrobinę mnie zaskoczyła. Spodziewałam się próbek, a nie pełnowartościowego kosmetyku, ale sądziłam że będzie ich nieco więcej. W uroczym woreczku znalazłam 3 próbki po 2 ml, każda innego kremu.

1. Krem 24h energii dla skóry
2. Krem regenerujący na noc
3. Krem cofający czas - po oczy

Wszystko super - tylko cały czas się zastanawiałam jak mam ocenić testowany kosmetyk na podstawie jednej próbki? Postanowiłam jednak spróbować i bardzo dokładnie analizowałam każdą aplikację i stan skóry po niej.



Muszę przyznać, że kosmetyki (szczególnie krem pod oczy) są bardzo wydajne, dzięki czemu zawartość próbki wystarcza na kilka aplikacji.





1. Krem 24h energii dla skóry

Cytując producenta:

Energizująca formuła kremu 24h została oparta na wysokim stężeniu głównego składnika aktywnego CM - Glucanu. CM - Glucan wraz ze skrobią ryżową dostarczają skórze energii, odżywiają i wzbogacają ją w cenne minerały niezbędne do prawidłowego funkcjonowania. Hydrolit-5 wnika w warstwę rogową naskórka i skutecznie zatrzymuje w niej wodę. Wysokie stężenie CM - Glucanu działa silnie kojąco i łagodząco na skórę oraz wspomaga jej mechanizmy obronne. Regularne stosowanie kremu stymuluje komórki skóry do odnowy, nadając jej młody, jędrny i gładki wygląd.


Krem 24h energii dla skóry (24h Cell Energizer Cream)

Krem ma klasyczny biały kolor i bardzo uniwersalną konsystencję (taką ani za rzadką,  ani za gęstą). Bardzo szybko się wchłania pozostawiając przez chwilę delikatny, bardzo przyjemny film. Skóra po aplikacji faktycznie staje się mięciutka i aksamitna w dotyku a w ciągu dnia nadal sprawia wrażenie bardziej wypoczętej i nawilżonej. Nie wiem jednak na ile jest to działanie samego kremu. To co mi nie do końca odpowiada, to jego zapach. Jest co prawda mało wyczuwalny ale przypomina mi  przeterminowany krem - przez co nie do końca zdobył moje serce. Przygoda zapowiada się ciekawie, szkoda, że otrzymałam jedną próbkę - jego krótkie działanie nie było aż tak spektakularne abym zaryzykowała wydanie 146 złotych.

2. Krem regenerujący na noc

Delikatny krem o intensywnym działaniu rewitalizującym wspomaga procesy odbudowy skóry w trakcie snu. Połączenie peptydu BioNymph z aktywnymi molekułami cukrowymi efektywnie zmniejsza zmarszczki. Intensywnie nawilża. Ester wit. C doskonale penetruje w głąb naskórka, przechodząc aktywną formę wit. C. Regularne stosowanie kremu poprawia elastyczność i jędrność skóry oraz chroni DNA. Skóra odzyskuje młodość.



Krem regenerujący na noc NOWA FORMUŁA (Regenerating night cream with BioNymph Peptide)

Krem biały o konsystencji nieco bardziej gęstej - prawdopodobnie ze względu na to, że jest to krem na noc.  Ładnie się wchłania a film pozostaje na skórze dłuższą chwilę. Bardzo ładnie odpręża skórę twarzy po całym dniu w makijażu. Już po 2 aplikacjach można zauważyć pozytywny wpływ na gęstość skóry i lekką poprawę jej elastyczności. Tutaj ponownie pojawia się problem zapachu i to bardziej wyczuwalnego niż poprzednio. Nie odpowiada mi i tyle. Znowu powtórzę, że jedna próbka to za mało aby skusić mnie do wydania 138 złotych, jednak krem wygląda obiecująco.

3. Krem cofający czas - po oczy

Zaawansowana formuła, której działanie przynosi najlepsze rezultaty w nocy. Skutecznie likwiduje drobne i głębokie zmarszczki. Dzięki zawartości prowitaminy B5 i wyciągu z aloesu zapewnia skórze optymalne nawilżenie i odżywienie. Witamina E zwiększa elastyczność skóry. Masło shea i bisabolol (naturalny składnik rumianku) działają kojąco, zmiękczająco i regenerująco. Ekstrakt z żeń-szenia pomaga odzyskać skórze witalność i młodość. Specjalnie dobrane peptydy wspomagają produkcję kolagenu, dzięki czemu zmarszczki mimiczne i bruzdy stają się mniej widoczne.


Krem cofający czas pod oczy (Time Rewinding Eye Cream)

Krem który najbardziej mnie zainteresował. Biały kolor, lekka konsystencja ..i przyjemny zapach. Fajnie się wchłania - nie od razu ale nie wymaga tez dłuższego wcierania. Można sobie zrobić króciutki odmładzający masaż :). Już po 3 aplikacjach zauważyłam: mniej podpuchnięte oczy rano, spłycenie drobnych zmarszczek mimicznych i znacznie lepsze nawilżenie skóry. W tym wypadku nawet jedna próbka udowodniła że krem wart jest zainteresowania. Niestety wiele z was odstraszy cena - 228 złotych. Nie jest to mało, ale skoro działa to wpisuję go na listę kosmetyków do zakupu. Czasami lepiej zapłacić raz więcej  niż wydawać po 50 zł na kremy które idą w potem w kąt. Mam jeszcze trochę próbek kremów pod oczy z targów kosmetycznych i kiedy wszystkie przetestuję podejmę decyzję - może skuszę się właśnie na SKINCODE?

Zima na zewnątrz wszystkim daje się we znaki a ja postanowiłam trochę poczarować i kupiłam sobie  kolorowe butki :). Może się przestraszy! Wiem, że nie wszystkie jesteście fankami tego modelu, ale kolor mnie zachwycił i kosztowały niewiele - postanowiłam zaszaleć!



No i trochę się pochwalę ;).
Moją nową współpracą :)

 Jestem już po pierwszych aplikacjach - niebawem recenzje!

Otrzymanymi pakietami promocyjnymi:



tutaj próbeczki otrzymałam też od znajomej

Zakupami promocyjnymi w Super-Pharm
Ariel: 15,99, Siquens (krem do skóry naczynkowej) 9,99, Therm Line: 19,99
Oraz wygranym konkursie Lee na FB :)


A Wy? Jak radzicie sobie z przedłużającymi się mrozami?  Jak poprawiacie sobie nastrój?


Czytaj więcej »
on 3/23/2013 4
Podziel się!
Etykiety:
ariel, konkurs, krem na noc, krem pod oczy, krem przeciwzmarszczkowy, krem regenerujący, lee, nagroda, promocje, samplecity, Siquens, skincode, therm line, uroda, vichy
Nowsze posty
Starsze posty

3/18/2013

VENUS Emulsja do higieny intymnej - mój nowy przyjaciel z URODA.COM




Po długim oczekiwaniu dotarła do mnie Hypoalergiczna emulsja ochronna do higieny intymnej z rumiankiem marki VENUS. Otrzymałam ją dzięki jednemu z licznych rozdań na portalu Uroda.com. 
Zacznę od tego, że nie byłam nastawiona do niej mocno entuzjastycznie. Kilka razy korzystałam z tego typu kosmetyków i zaprzestałam, ponieważ był to tylko kolejny rodzaj mydła stojącego na łazienkowej półce. Nie widziałam absolutne żadnej różnicy - płyn do higieny intymnej, czy delikatny płyn do kąpieli lub mydło. Coś mnie jednak podkusiło aby zgłosić się do testowania ... i bardzo się cieszę!

Kilka słów o produkcie:
Delikatna formuła myjąca wzbogacona o ekstrakt z rumianku i kwas mlekowy chroni przed podrażnieniami. Łagodna emulsja o kremowej konsystencji przeznaczona jest do codziennej higieny intymnych części ciała.

Właściwości:
- wzmacnia barierę ochronną miejsc intymnych,
- delikatnie myje i pielęgnuje,
- chroni przed podrażnieniami,
- nie wysusza i chroni przed infekcjami,
- nie zaburza naturalnej flory bakteryjnej okolic intymnych,
- nie zawiera parabenów, mydła, alergenów i PEG-ów,
- odświeża i oczyszcza,
- wydajny w stosowaniu




Jak wiecie (albo i nie) od jakiegoś czasu walczę z własnymi słabościami i regularnie ćwiczę zarówno w domu (tak, tak słynna płyta Chodakowskiej) jak i w klubie fitness. Efektem tak intensywnej aktywności fizycznej oprócz zakwasów stały się również lekkie podrażnienia okolic intymnych. Trochę niezręcznie mi o tym pisać  ale co tam :) w końcu wszystkie jesteśmy kobietami!
Tak więc emulsja VENUS "wstrzeliła" się w idealny moment aby pochwalić się swoimi właściwościami.



Pierwsze wrażenie? Duża (500 ml), poręczna butelka z pompką, oraz przezroczyste opakowanie, dzięki któremu wiem ile kosmetyku jeszcze zostało. Bardzo wygodne. Druga sprawa - zapach! Cudowny, wiosenny mocno wyczuwalny zapach rumianku. Za pierwszym razem aż się uśmiechnęłam :)
Emulsja jest super delikatna,  świetnie się pieni i jest bardzo wydajna. A do tego, co najważniejsze - naprawdę działa! Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że producent spełnił wszystkie obietnice. Stosowanie kosmetyku 2-3 razy dziennie szybko zakończyło moje kłopoty z podrażnieniami, które jak do tej pory nie wróciły! Doskonale sprawdziła się również podczas pielęgnacji po pobycie na basenie.
Jestem zachwycona odczuwalną ochroną, wyraźnym  nawilżeniem skóry oraz rumiankowym aromatem. Patrząc  na niewielkie zużycie i niską cenę (około 7-10 zł) myślę  że emulsja ta będzie stałym gościem w mojej łazience. Polecam gorąco każdej kobiecie.  W skali 1-5 dostaje ode mnie 5+.Zdecydowanie lepiej zapobiegać ;).

Czytaj więcej »
on 3/18/2013 8
Podziel się!
Etykiety:
basen, emulsja do higieny intymnej, fitness, higiena intymna, podrażniania, uroda, uroda.com, venus
Nowsze posty
Starsze posty

3/13/2013

ESSIE - Barbados Blue prosto z targowej półki



Z moich targowych szaleństw na BEAUTY FORUM przywiozłam sobie masę próbek kremów i tylko jeden lakier do paznokci. Chyba wiosna już idzie bo właśnie wtedy zaczynam odczuwać pragnienie kolorowych paznokci. Coś mnie naszło i "zachorowałam" na metaliczny połysk :) Na stoisku ESSIE wypatrzyłam małą promocję i wydałam całe 15 złotych na odcień BARBADOS BLUE. Nie wiem skąd pomysł, że taki odcień ma coś wspólnego z tropikalną wyspą ;)


Jak tylko moje neonowe pazurki przestały nadawać się do pokazywania (a stało się to dziś rano) postanowiłam go wypróbować. Nie jestem mistrzem świata w malowaniu paznokci (jak niektóre z Was) ale postanowiłam się nowym nabytkiem pochwalić. Nie będę rozwodzić się na temat samej marki bo większość z Was o ESSIE już coś pisała. Powiem, co mi się nie do końca podobało.  Dzień marudzenia - a co! Pierwsza sprawa to pędzelek - moim zdaniem ciut za cienki. Może przy innym lakierze nie zwróciłabym na to uwagi, ale przy wersji metalic wolę mieć szeroki pędzel umożliwiający pokrycie większej powierzchni jednym ruchem. Malowanie wąskich pasków owocuje widocznymi śladami "maźnięć" (i to jest druga rzecz, która mi się nie podobała). Aby emalia wyglądała na gładszą nałożyłam 2 warstwy. Mój kochany synek nie pozwolił mi na żadne dodatkowe zabiegi :). Efekt widać na zdjęciu. Mimo odrobinę widocznych śladów prowadzenia pędzelka, jestem bardzo zadowolona z metalicznego efektu. O właśnie taki "mroźny" efekt mi chodziło :). Kolejne kolory będą już zdecydowanie gorące! 



Na tym samy stoisku kupiłam również olejek w "długopisie". Kolejny pomysł na walkę z moimi suchymi skórkami. O jego działaniu napisze niebawem. Manicurzystka na stoisku ORLY poradziła mi abym kupiła Capivit A+E Hydrocontrol. Podobno wcieranie w skórki zawartości kapsułek przynosi super efekty. Z pewnością spróbuję - co mi szkodzi? 

Dzisiaj otrzymałam pierwszą prawdziwą propozycję współpracy! Super, poczułam się jak prawdziwa blogerka ;) Już niebawem sprawdzę na własnej skórze czy można pozbyć się skórki pomarańczowej ... i nie tylko! No musiałam się pochwalić!
Czytaj więcej »
on 3/13/2013 14
Podziel się!
Etykiety:
ESSIE, lakier do paznokci, lakier metalic, olejek do skórek, ORLY, pielęgnacja paznokci, uroda
Nowsze posty
Starsze posty

3/09/2013

Beauty Forum 2013 - ledwo żyję....


Dzisiaj pierwszy raz od wieków pozostawiłam swoje dziecko w ramionach wiecznie zajętego tatusia i spędziłam cały dzień na targach kosmetycznych Beauty Forum. Wyszalałam się, wygadałam, poznałam trochę fajnych ludzi i kilka nowych kosmetyków. Celowo nie wzięłam większej gotówki, żeby uchronić się przed nieprzemyślanymi zakupami, choć przyznam, że niektóre promocje wywoływały u mnie histeryczne próby znalezienia bankomatu :). Po 7 godzinach nie czuję nóg i nie mam na nic siły.
Od jutra będę przeglądać zebrane broszury i z pewnością wybiorę coś dla siebie, szczególnie że trzy marki wzbudziły moje duże zainteresowanie. Ale o tym kiedy indziej. Na dokładkę, podczas targów wykonano mi gratis zabieg zamykania naczynek na twarzy! Super! A bardzo miła pani na stoisku ORLY wypróbowała na mnie wszystkie najbardziej neonowe odcienie lakierów.


A oto moje targowe łupy:



Nie jest tego bardzo dużo, ale postanowiłam nie być zachłanna i brałam tylko to co jest mi  potrzebne i planuję akurat zakup a nie znam firmy. Dodatkowo, kupiłam olejek do skórek w pisaku (do torebki) i przeceniony lakier ESSIE za 15 zł. No musiałam...

Kolejne targi kosmetyczne Beauty Forum & SPA dopiero we wrześniu.

Jeśli nie miałyście okazji być na targach i tak możecie zdobyć kilka ciekawych drobiazgów. Jedna z moich ulubionych blogerek ogłosiła urodzinowe rozdanie! Jeśli jesteście zainteresowane zapraszam na blog TESTERECZKA


Mam dzisiaj naprawdę cudowny nastrój!
Czytaj więcej »
on 3/09/2013 16
Podziel się!
Etykiety:
Beauty Forum, ESSIE, ORLY, Testereczka, uroda, zamykanie naczynek
Nowsze posty
Starsze posty

3/08/2013

VEET Debiut - idealne plastry na delikatne włoski

Matka natura poskąpiła mi bujnej czupryny, więc postanowiła zrekompensować mi to nadmiernym owłosieniem na rękach :). Serio - moje ręce pozbawione depilacji wyglądają jak u małego gorylątka :) Całe szczęście włoski są delikatne i dość jasne (szczególnie latem). Oczywiście "za młodu" pomogłam im goleniem, co z pewnością wzmocniło zarost. Od dłuższego czasu, w zimie po prostu je skracałam i przetrzebiałam nieco aby nie rzucały się w oczy. Nadchodzi jednak (mam nadzieję) wiosna a z nią konieczność zadbania o mniej kosmaty wygląd :). Moje dotychczasowe doświadczenia z domową depilacją plastrami z woskiem były raczej żałosne  Połowa włosów zostawał na miejscu a miejsca po tych usuniętych pokrywała trudna do zmycia breja z wosku. Postanowiłam jednak spróbować po raz kolejny - szczególnie, że z półki w Rossmannie wołały do mnie nowe plastry Veet Debiut w promocyjnej cenie 9,99 za 10 szt.


Są to plastry, które oprócz wosku nasączone są witaminą E i olejkiem migdałowym. Według producenta  przeznaczone są dla osób rozpoczynających swoją przygodę z depilacją a ich efekt ma utrzymywać się do 4 tygodni. Podobno "łapią" włoski już od 1,5 mm długości. Kupiłam i od razu zabrałam się do wypróbowania tego cuda.



Opakowanie bardzo dziewczęce, w odcieniach fioletu. Płaski kartonik a wewnątrz 10 podwójnych plastrów, 2 chusteczki do umycia depilowanej powierzchni i ulotka dla początkujących, szczegółowo tłumaczącą dlaczego depilacja woskiem jest skuteczna i jak należy ja przeprowadzać.
Plaster bardzo szybko i skutecznie rozgrzewa się w dłoniach, bez problemu rozdziela i łatwo nakłada. Od razu czuć, że warstwa wosku jest bardzo elastyczna i dokładnie przylega do powierzchni skóry. Jednym ruchem zerwałam wszystkie włoski znajdujące się pod plastrem. Połowa (jedna część)  wystarczyła na depilację jednej ręki. Minimalne niedoróbki pojawiały się w okolicy łokcia, ale włoski były już na tyle osłabione, że można je było usunąć palcami. Co ważne - powierzchnia skóry nie była oblepiona woskowym glutem, a jedynie lekko klejąca w dotyku, z czym bez problemu poradziły sobie dołączone do zestawu chusteczki  W dosłownie 2 minuty, podczas gdy mój synek pluskał się w wannie -pozbyłam się niechanego owłosienia. Bez wychodzenia z domu - prawie bezboleśnie i co najważniejsze - skutecznie!

Muszę Was jednak uprzedzić, że plastry te przeznaczone są do włosków delikatnych. Z golonymi latami włosami na nogach czy bikini sobie nie poradzą (sprawdziłam!). Polecam je dziewczynom, które walczą, tak jak ja z owłosionymi innymi częściami ciała lub zazwyczaj używają depilatora, który osłabia zarost.
Po tej miłej przygodzie z pewnością kupię plastry do depilacji nóg dla mniej początkujących :) Mam nadzieję, że będę również zadowolona. A oto zdjęcia ręki przed depilacją (prawa ręka) i tej już wydepilowanej  (lewa ręka)

zapuszczony gorylek...
pupcia niemowlaka...

A tak przy okazji trochę się pochwalę - własnie otrzymałam przesyłkę z emulsją ochronną do higieny intymnej o cudnym rumiankowym zapachu od VENUS oraz informację, że wybrano mnie do testów produktu SKINCODE   w Samplecity.pl



Na dokładkę w poniedziałek Franio idzie do przedszkola po dwóch długich tygodniach w domu! Gdyby tylko jeszcze wiosna wróciła...

DROGIE PANIE - W DNIU NASZEGO ŚWIĘTA (CZY ONO TAM KOMUNISTYCZNE CZY TEŻ NIE) ŻYCZĘ WAM ABY WASI PANOWIE BYLI RYCERZAMI NA BIAŁYCH KONIACH, ABYŚCIE MIAŁY ZDROWE I MĄDRE DZIECI, BYŁY ZAWSZE PIĘKNE I SPEŁNIONE I ABY SPEŁNIŁY SIĘ WASZE WSZYSTKIE MARZENIA! A GDYBYŚCIE PRZY OKAZJI WYGRAŁY CZASEM W TOTKA TO TEŻ SUPER ;)
Czytaj więcej »
on 3/08/2013 6
Podziel się!
Etykiety:
depilacja, nadmierne owłosienie, plastry z woskiem, uroda, veet debiut
Nowsze posty
Starsze posty

3/03/2013

Moje książkowe odkrycia - hit i kit zdaniem Cosmetickick

Oprócz zamiłowania do kosmetyków, uwielbiam również dobrą literaturę. Posiadanie małego dziecka (szczególnie chorego) nadszarpnęło nieco moje pochłanianie książek, ale czasami udaje mi się odlecieć z jakaś ciekawa historią. Do tego nie mogę się przekonać do audiobooków i czytników - dla mnie książka to książka - nawet jak cegła, to przyjemności przewracania kartek nic mi nie zastąpi :).

Dzisiaj opowiem wam o dwóch książkach, które ostatnio przeczytałam. Jedna, to absolutna rewelacja i jedna z lepszych książek które przeczytałam w ciągu ostatnich 3 lat. Druga natomiast to gniot nad gnioty, który moim zdaniem nadaje się tylko na makulaturę. 

Zacznijmy od przyjemniejszej recenzji :) Od dłuższego czasu ostrzyłam sobie na nią żeby i w końcu kupiłam (oczywiście na Allegro, znacznie taniej niż w Empiku).

www.empik.pl

"Helena Rubinstein - kobieta, która wymyśliła piękno." autorstwa Michele Fitoussi. Jak widać nadal zostajemy w tematyce kosmetycznej :). Książka jest gruba (352 strony) i przepięknie wydana! Aż miło na nią popatrzeć. Zacznę od tego, że uwielbiam biografie zdolnych ludzi - w tym wypadku byłam niezmiernie ciekawa jak to się stało, że nikomu nieznana, uparta i nieco bezczelna młoda żydówka z Krakowa zbudowała ogólnoświatowe imperium. 

www.obcasy.pl
Byłam nastawiona do niej sceptycznie - uznałam, że z pewnością dostała spadek, bogato wyszła za mąż albo wspierała ją finansowo rodzina. Nic bardziej mylnego! Ta książka czyta się sama. Autorce udało się stworzyć wciągającą historię, którą czyta się jednym tchem, kibicując bohaterce, czasami pałając do niej niechęcią ale zawsze z ogromnym podziwem.
Ja po przeczytaniu tej książki rozróżniam dwie Heleny. Jedna to absolutna królowa biznesu, marketingu i sprzedaży. Wyprzedziła swoje czasy o całe lata, była nowatorska, odważna i przede wszystkim zawsze pewna swoich decyzji. Tej niezachwianej wiary we własne siły i możliwości bardzo jej zazdroszczę - każdej z nas przydała by się odrobina jej uporu i determinacji w życiu. Do tego żyła w niebywale ciekawych czasach - okresie początków wielu dzisiejszych korporacji oraz pojawiania wielkich malarzy, pisarzy i projektantów. I ona ich wszystkich znała! Miała możliwość oglądania ich początków wspierania i patrzenia jak się rozwijają z pierwszego rzędu. A wszystko to dzięki swojemu uporowi, pracowitości i  przebiegłości. Zbudowała imperium, zarabiała miliony, ludzie ją uwielbiali - skromna dziewczynka z biednej krakowskiej rodziny podbiła świat! A wszytko to w bardzo trudnych dla kobiet czasach.  

http://www.fashionnow.pl/osobowosci-mody/154,3,3214,helena-rubinstein.html

Z drugiej jednak strony wiedzę kobietę - pracoholiczkę, która nie umiała zbudować poprawnych relacji emocjonalnych, nie radziła sobie z normalnym życiem (non stop pracowała), miłością i emocjami. Nie była też dobrą matką. Była typem kobiety u której na jedno spojrzenie trzeba zasłużyć - czy jesteś dzieckiem czy pracownikiem. Całe życie walczyła z kompleksem swojego pochodzenia - stąd wiele podanych faktów budzi wątpliwości. Na każdym kroku kłamała jak z nut aby ubarwić swój życiorys. Tak naprawdę, trochę okropne babsko - nie sadzę abym lubiła kogoś takiego, jako człowieka.  

http://proudtobewomen.com/tag/female-beauty/

Cóż - jak widać, nie można mieć wszystkiego. Pracowała do końca, a zmarła w wieku 93 lat! Jej metody i pomysły z powodzeniem są stosowane do dziś - nie tylko w produkcji kosmetyków ale również w marketingu i działaniach sprzedażowych. Była tytanem pracy i geniuszem biznesu, ale jednocześnie nadal zakompleksioną dziewczyną z Krakowa, czego nie zmieniły nawet pudła diamentów i warte miliony kolekcje obrazów. Koniecznie przeczytajcie  - naprawdę warto! Mam nadzieję, że kiedyś zobaczę na jej podstawie film. Życie pisze naprawdę niesamowite scenariusze!


Drugą książkę kupiłam na wyprzedaży. Chyba powinno mi się zapalić czerwone światełko, że jak coś jest  wyprzedawane za 4,99 to chyba nie może być dobre. Staram się jednak nie uprzedzać - czasami do tych koszy trafiają pozycje, które mają zbyt dużo wznowień i rynek się nimi nasycił, lub egzemplarze z małymi wadami. W tym przypadku skusiła mnie tematyka. Jako świeżo wyzwolony z korporacji były pracownik sieciowej agencji reklamowej lubię sobie poczytać jak to inni mają źle :)


"I tak doczekaliśmy końca" autorstwa Jaoshua Ferris to powieść o świecie korporacji i reklamy w czasach kryzysu.  Opowiada losy kilku sfrustrowanych pracowników "sieciówki". Nuda, chała  beznadzieja. Doczekałam końca i w sumie nie wiem po co. Dennie napisana historia, nie wiadomo do końca o czym. Miało być chyba prześmiewczo - wyszło nudno i do tego wątki są tak poprowadzone, że czasami nie wiedziałam o co chodzi. Nie chce mi się nawet nic więcej o niej pisać. Omijajcie tą pozycję dużym łukiem - lepiej iść na lody! Jedyne nad czym się zastanawiam po jej przeczytaniu to:

1. Czy wydawca musiał ją wydać, bo była w pakiecie z innymi pozycjami?
2. Czy autor jest czyimś synem, ojcem lub kochankiem że u to wydali?

Odpowiedzi nie znam i nawet nie będę szukać :) Teraz zabieram się za kolejną kosmetyczną pozycję ;)

www.merlin.pl

 A Wy - jaką ciekawą historię mogłybyście mi polecić?
Czytaj więcej »
on 3/03/2013 7
Podziel się!
Etykiety:
Helena Rubinstein, Helena Rubinstein - kobieta, I tak doczekaliśmy końca, Jaoshua Ferris, korporacja, kosmetyczne imperium, książka, która wymyśliła piękno, Michele Fitoussi, powieść, uroda
Nowsze posty
Starsze posty

3/02/2013

L'Occitane - Krem do rąk z Masłem Shea. REWELACJA!

Trochę rzadko tu ostatnio zaglądam, ponieważ od tygodnia walczymy z paskudną infekcją bakteryjną u Franka. Oczywiście nasza państwowa służba zdrowia dała ciała na całej linii.  Po 3 dniach gorączki powyżej 39 stopni wylądowałam w przychodni rejonowej, lekarz zbadał pobieżnie, głuchy na moje opowieści kazał dalej zbijać Nurofenem i tyle. Na nic się zdały tłumaczenia  że lek zbija temperaturę z prawie 40 do 38 i po 3 godzinach przestaje działać i trwa to już 3,5 dnia, dziecko nie je, z nosa mu się leje itd. To nie jest normalne i oczekiwałam przynajmniej badania krwi i moczu. Wkurzona wróciłam do domu. W nocy Franek znowu gorączkował a to co się działo z jego nosem nie nadaje się do opisywania... Następnego dnia, podczas zbijania kolejnej 39,5 stopniowej gorączki wściekłam się, zwinęłam małego w kurtkę i poszłam do prywatnej kliniki Damiana. Za 150 zł mały został dokładnie zbadany a ja wysłuchana -  pobrano mu krew (wyniki otrzymaliśmy po 10 minutach). Znaleziono paskudne bakterie - pokazano mi wyniki, omówiono je i przepisano odpowiednie antybiotyki. A wszystko z uśmiechem, że mały nawet nie zapłakał. Wieczorem pierwsza dawka i już dziś jest znacznie lepiej. Można? Można - szkoda tylko , że dopiero gdy się słono zapłaci.

Musiałam się wygadać :)

A teraz do rzeczy. Jak pisała niedawno podczas rozdania na FB załapałam się na darmową miniaturkę kremu do rąk z Masłem Shea marki L'Occitane. Odbiór próbki połączyłam z zakupem kremu po oczy, który niestety nie bardzo mi przypasował (recenzja). Postanowiłam jednak firmy nie skreślać tak do końca - szczególnie, że wiele z Was pozytywnie wyrażało się właśnie o ich kremach do rąk.

Na początek kilka słów od producenta:

Krem do Rąk Masło Shea

Silnie wygładzająca - bestsellerowa - kombinacja Masła Shea (20%) oraz wyciągów z miodu i słodkiego migdała, zmieszanych z lekkimi i wabiącymi aromatami jaśminu. Ten balsam o przyjemnej konsystencji łatwo rozchodzi się po skórze, pomagając w gojeniu i ochronie suchej oraz przesuszonej skóry. Obecność anty-oksydacyjnej witaminy E zapewnia odżywienie.


Krem zamknięty jest w ślicznej metalowej (ale miękkiej) tubce. Bez problemu można ją postawić na zakrętce  Jak zawsze design opakowania na szóstkę z plusem!. Krem jest aksamitny - ani za gęsty, ani za rzadki. Po prostu idealny. Ma bardzo fajny, delikatny "kosmetyczny" zapach, doskonale się rozprowadza i wchłania. Nie zostawia tłustej warstwy ani irytującego filmu (w przeciwieństwie do ich kremu pod oczy). Po kilku sekundach można wrócić do przerwanych czynności a dłonie zostają mięciutkie i gładkie na całkiem długo. Aż szkoda mi go używać tak mi się spodobał :). Myślę, że jak tylko się skończy (i w ramach postanowień noworocznych wykończę jeszcze jeden krem do rąk, który zalega mojej szafce) na pewno do niego wrócę. Nie odstrasza mnie nawet cena: 29,90 za 30 ml ponieważ jest bardzo wydajny. Poza tym firma często organizuje różne promocje i daje kody rabatowe -warto śledzić ich na FB i upolować kremik trochę taniej :). Zainteresowanych zakupem na stronie zapraszam: L'Occitane. Gorąco polecam!


 

Dzisiaj to na tyle - idę gotować rosół i kurować mojego szkraba. Wiecie co jest gorsze od chorego faceta? Chore dziecko płci męskiej! Trzymajcie kciuki za moją wytrzymałość - przede mną kolejny tydzień w domu :(
Czytaj więcej »
on 3/02/2013 13
Podziel się!
Etykiety:
krem do rąk, L'Occitane, masło shea, pielęgnacja dłoni, pielęgnacja rąk, uroda
Nowsze posty
Starsze posty
Nowsze posty Starsze posty Strona główna
Subskrybuj: Posty (Atom)

Moje Social Media


O mnie

To ja, Marta. Babeczka 40+, mama Franka i najgorsza pani domu na świecie. Gdy nie zbawiam świata - badam czy kosmetyki spełniają obietnice i jak zabiegi oszukują naturę. Piszę dla przyjemności i aby ułatwić Wam wybór. Fajnie, że jesteście. KONTAKT: ladywawablog@gmail.com

Archive

  • ►  2020 (2)
    • ►  cze 2020 (1)
    • ►  mar 2020 (1)
  • ►  2019 (7)
    • ►  lis 2019 (1)
    • ►  wrz 2019 (1)
    • ►  lip 2019 (1)
    • ►  mar 2019 (1)
    • ►  lut 2019 (1)
    • ►  sty 2019 (2)
  • ►  2018 (11)
    • ►  wrz 2018 (1)
    • ►  sie 2018 (1)
    • ►  lip 2018 (1)
    • ►  cze 2018 (1)
    • ►  maj 2018 (3)
    • ►  kwi 2018 (3)
    • ►  mar 2018 (1)
  • ►  2017 (16)
    • ►  lip 2017 (1)
    • ►  cze 2017 (2)
    • ►  maj 2017 (1)
    • ►  kwi 2017 (3)
    • ►  mar 2017 (3)
    • ►  lut 2017 (2)
    • ►  sty 2017 (4)
  • ►  2016 (17)
    • ►  gru 2016 (2)
    • ►  paź 2016 (1)
    • ►  wrz 2016 (2)
    • ►  sie 2016 (1)
    • ►  lip 2016 (2)
    • ►  cze 2016 (1)
    • ►  maj 2016 (2)
    • ►  kwi 2016 (3)
    • ►  lut 2016 (2)
    • ►  sty 2016 (1)
  • ►  2015 (22)
    • ►  gru 2015 (2)
    • ►  lis 2015 (2)
    • ►  paź 2015 (2)
    • ►  wrz 2015 (3)
    • ►  lip 2015 (2)
    • ►  cze 2015 (1)
    • ►  maj 2015 (2)
    • ►  kwi 2015 (2)
    • ►  mar 2015 (1)
    • ►  lut 2015 (3)
    • ►  sty 2015 (2)
  • ►  2014 (37)
    • ►  gru 2014 (2)
    • ►  paź 2014 (3)
    • ►  sie 2014 (1)
    • ►  lip 2014 (3)
    • ►  cze 2014 (2)
    • ►  maj 2014 (2)
    • ►  kwi 2014 (4)
    • ►  mar 2014 (7)
    • ►  lut 2014 (8)
    • ►  sty 2014 (5)
  • ▼  2013 (78)
    • ►  gru 2013 (7)
    • ►  lis 2013 (4)
    • ►  paź 2013 (2)
    • ►  wrz 2013 (2)
    • ►  lip 2013 (5)
    • ►  cze 2013 (5)
    • ►  maj 2013 (2)
    • ►  kwi 2013 (4)
    • ▼  mar 2013 (8)
      • GLAMOUR z prezentem od L'Occitane
      • SampleCity.pl - pierwsze testowanie, SKINCODE!
      • VENUS Emulsja do higieny intymnej - mój nowy przyj...
      • ESSIE - Barbados Blue prosto z targowej półki
      • Beauty Forum 2013 - ledwo żyję....
      • VEET Debiut - idealne plastry na delikatne włoski
      • Moje książkowe odkrycia - hit i kit zdaniem Cosmet...
      • L'Occitane - Krem do rąk z Masłem Shea. REWELACJA!
    • ►  lut 2013 (15)
    • ►  sty 2013 (24)
  • ►  2012 (10)
    • ►  gru 2012 (10)

Obserwatorzy

Szukaj na tym blogu

Formularz kontaktowy

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

Obsługiwane przez usługę Blogger.
Ⓒ 2018 Lady Wawa. Design created with by: Brand & Blogger. All rights reserved.