Lady Wawa

Strony

  • Strona główna
  • Kontakt
  • Uroda
  • Moda
  • Rodzina

2/25/2013

JOANNA Naturia Olejek do kąpieli i pod prysznic - truskawka ze śmietanką

Na profilu "Piękna każdego dnia" Joanny  wzięłam udział w mini rozdaniu w ramach zabawy "Gotowa na wiosnę". Zapragnęłam olejku do kąpieli i pod prysznic o zapachu  truskawki i śmietanki :) I o dziwo - trafiło na mnie! 


Ponieważ uwielbiam pachnące kosmetyki i uwielbiam kąpiele - od razu zabrałam się za testowanie. Tradycyjnie zacznę od tego, co pisze producent.

Olejek do kąpieli Naturia o świeżym owocowym zapachu jednocześnie myje i pielęgnuje ciało. Dzięki unikalnej dwufazowej recepturze nadaje skórze wyjątkowe uczucie gładkości, otulając ją pięknym zapachem. Ekstrakt z truskawki i proteiny mleczne działają odżywczo i nawilżająco. Można stosować jako płyn do kąpieli lub pod prysznic. 

Wspaniałe rezultaty: 
-  Czysta i wypielęgnowana skóra
-  Miła, gładka i miękka w dotyku
-  Przyjemnie pachnąca

Objętość: 200 ml/ Cena około 7 zł
Inne zapachy: wanilia i śmietanka oraz kawa i śmietanka


Kosmetyk zamknięty jest w bardzo poręcznej buteleczce. Jej kształt ułatwia stosowanie pod prysznicem (nie wyślizguje się z ręki), natomiast płaska zatyczka umożliwia postawienie go do góry nogami i wykorzystanie kosmetyku do ostatniej kropli. Pomocna jest również przezroczysta butelka - pod prysznicem nie zaskoczy nas puste opakowanie :) Pierwsza rzecz na jaką zwróciłam uwagę to  ZAPACH! Pachnie mocno, smakowicie, aż ślinianki pracują i ma się ochotę olejek wypić :). Oczywiście wiele osób się skrzywi - że chemia, że za mocno pachnie itd, ale ja uwielbiam takie aromaty i już :).


Ponieważ jest dwufazowy na początku wygląda jak truskawka polana śmietaną a po wstrząśnięciu butelką zamienia się w truskawkowego shakea. 


Nalany do wanny wypełnia pomieszczenie smakowitym zapachem tworząc niewielką pianę (mógłby większą). Co mnie zaskoczyło - nie ma konsystencji olejku. Nie jest tłusty ani gęsty - powiedziałabym że nawet, że jest zbyt wodnisty a co za tym idzie niezbyt wydajny. Z tego też powodu - moim zdaniem zdecydowanie lepiej sprawdza się jako płyn do kąpieli, niż pod prysznic. 


Podczas mycia nie natłuszcza ani nie nawilża w wyraźny sposób skóry - nie wysusza jej też jednak. Tak czy inaczej po wyjściu z wanny lub spod prysznica będzie konieczne użycie balsamu. To kolejna rzecz, która mnie zaskoczyła  ponieważ zazwyczaj po olejkach do kąpieli nie miałam takiej potrzeby. Olejek a właściwie płyn do kąpieli i pod prysznic dobrze spełnia swoja funkcję - delikatnie obmywając ciało, oczyszcza je nadając skórze śliczny subtelny zapach. Aromat nie utrzymuje się bardzo długo, ale w końcu to nie perfumy :).


Reasumując - to bardzo fajny "uprzyjemniacz" kąpieli i produkt do aromaterapii (szczególnie teraz, gdy tak tęsknimy za wiosną). Myślę  że sięgnę po kolejne zapachy tylko dla tego właśnie miłego "zapachowego" relaksu raz na jakiś czas. Jeśli szukacie kosmetyku silnie pielęgnującego - to nie jest dobry wybór. Jeśli jednak chcecie zanurzyć się w smakowitych aromatach i odpocząć chwilę a on płynu oczekujecie tradycyjnej funkcji - polecam gorąco :)

A Wy? Jak bardzo zapach kosmetyku ma wpływ na waszą decyzję zakupową? Ja ulegam aromatom na każdym kroku - z różnym skutkiem :)
Czytaj więcej »
on 2/25/2013 11
Podziel się!
Etykiety:
Gotowa na wiosnę, joanna, kąpiel, naturia, olejek do kąpieli, olejek pod prysznic, piękna każdego dnia, uroda, zapach truskawkowy
Nowsze posty
Starsze posty

2/21/2013

L'Occitane - silnie odżywczy krem pod oczy z Masłem Shea

L'OCCITANE en Provence - Poland

Jakiś czas temu wzięłam udział w "rozdaniu" L'Occitane na FB w wyniku którego otrzymałam miniaturkę kremu do rąk gratis. Mogłam odebrać samą próbkę w sklepie, lub dostać ją w przesyłce podczas zakupów internetowych. Wzbogacona o dodatkowy rabat 10% zdecydowałam się zamówić sobie krem pod oczy. Naczytałam się pozytywnych opinii, peanów na temat składu i naturalności ich kosmetyków i nie mogłam się powstrzymać. W podziękowaniu za złożone zamówienie mogłam wybrać sobie również prezent w postaci próbek innych kosmetyków. Ja wybrałam zestaw 2 próbek (na dzień i na noc) kremu o zabawnej nazwie "Drogocenny Krem". Biorąc pod uwagę cenę - nazwa bardzo trafna :).

Ale wróćmy do pielęgnacji skory wokół oczu. Kremik przybył do mnie w uroczym pudełeczku w stylu retro. Wewnątrz znalazłam ciężki szklany słoiczek z metalową zakrętką. Bardzo stylowy i ślicznie wygląda na półce w łazience.... 

Co mówi producent?
Ten bogaty balsam (z 5% zawartością masła shea) zapewnia optymalne nawilżenie i ochronę przed działaniem szkodliwych czynników zewnętrznych. Wygładza zmarszczki mimiczne i zapobiega ich powracaniu. Rekomendowany przez oftalmologów oraz dermatologów może być stosowany nawet do wyjątkowo wrażliwej cery. Balsam pracuje na rzecz 24-godzinnego nawilżenia, chroni skórę przez wysuszaniem. Podczas chłodnych miesięcy skóra łatwo ulega wysuszeniu, szczególnie w delikatnych i bardzo wrażliwych miejscach w okolicach oczu. Pojemność: 15 ml, cena 119 zł



Krem ma biały kolor, nie pachnie i ma konsystencję zbliżoną do kleju do papieru w tubce...Przyznam szczerze, że nie jestem fanką takiej konsystencji - ciężko jest go nabrać, ciężko rozsmarować. Najlepszą metodą okazało się oklepywanie powierzchni kremu a następnie oklepywanie okolic oczu (w sumie, zdrowiej dla skóry).  To jednak nie koniec problemów. Krem nałożony w niewielkiej ilości nie dawał efektu nawilżenia,   nałożony w zbyt dużej wałkował się , nie wchłaniał i dawał nieprzyjemny film. Kombinowałam na wiele sposobów uważając, że to ja robię coś nie tak. 






Niestety kolejne dni pokazywały mi wyraźnie, że kupiłam bardzo kosztowny bubel! Krem nie zrobił ze skórą absolutnie NIC! Nie nadaje się pod makijaż bo zostaje na skórze, wałkuje się i roluje. Co gorsza, zauważyłam POGORSZENIE stanu skóry pod oczami! Zmarszczki są bardziej widoczne a skóra wygląda na zmęczoną  Jak to możliwe ???? Wydaje mi się  że może ten krem jest zwyczajnie "za ciężki" i skóra pod oczami (cieńsza i delikatna) jest zbyt obciążona.  Nie wiem czy to możliwe,  ale wszystko na to wskazuje. Kompletnie nie wiem co zrobić - chyba moja mama dostanie kolejny prezent do przetestowania a ja jestem biedniejsza o kolejne 100 zł. Już dawno się tak potwornie nie rozczarowałam :(. Wiem, że ta marka ma dobre opinie - może dam jej jeszcze jedną szansę, ale na razie muszę ochłonąć po tej wpadce.

Na plus mogę dodać, że przy takiej konsystencji i zawartości masła shea z pewnością dobrze się sprawdzi jako krem ochronny na stoku lub w podczas przebywania w bardzo suchym otoczeniu. Ale chyba nie o to chodziło.

A Wy? Jakie macie doświadczenia z kremem tej marki? 

Błagam zarekomendujcie mi jakiś super krem pod oczy bo się wścieknę!
Czytaj więcej »
on 2/21/2013 13
Podziel się!
Etykiety:
krem pod oczy, L'Occitane, masło shea, nawilżanie, pielęgnacja skóry, uroda
Nowsze posty
Starsze posty

2/19/2013

Czy można wygrać z suchymi skórkami?

Chwilę mnie nie było. W piątek miałam nieoczekiwaną wizytę, która przeciągnęła się do niedzieli. Przez ponad 2 dni byłam mamą 2 rozbrykanych dzieci i tak mnie to wykończyło, że padłam bez sił :)

Już się zregenerowałam, doprowadziłam mieszkanie do porządku, zmyłam górę garów i wracam do życia! Matki więcej niż jednej pociechy powinny dostawać dodatki za ciężkie warunki pracy i mieć zaklepane miejsce w niebie!

Tak jak obiecałam w zeszłym tygodniu, zacznę od kwestii pielęgnacji paznokci :) Temat bardzo mi bliski, ponieważ do niedawna byłam posiadaczką fatalnej, rozdwajającej się płytki i paznokci obciętych zawsze przy samej skórze. Wojnę o mocne pazury rozpoczęłam z Regenerum (recenzja), które jednak nie spełniło moich oczekiwań. Pierwsza bitwa przegrana, ale nie poddałam się  i sięgnęłam po odżywkę w lakierze Peggy Sage (recenzja), która w kilka tygodni doprowadziła moje paznokcie do stanu, jak dla mnie idealnego! 


Ponieważ nie zaprzestałam używania owej odżywki i zawsze maluję nią paznokcie stosując solo lub jako podkład - stan płytki nadal jest bez zarzutu. Chyba się uzależniłam! Paznokcie nie rozdwajają się, są znacznie twardsze, przestały się łamać z byle powodu. Wojnę o piękne paznokcie uważam za wygraną. 

Jest jednak co innego, co spędza mi sen z powiek. Koszmarne, suche, sterczące i zgrubiałe SKÓRKI! Nienawidzę ich, wylewam na nie tony oliwek, olejków, kremów i mazideł i NIC! 

tu po skróceniu paznokci - tak wyglądają bez dokładnego natłuszczenia :(
Ostatnio wytoczyłam nowe działo w postaci olejku do skórek i paznokci z witaminą E Sally Hansen. Myślę, że mogę zdradzić już dziś, że efekty są takie same jak po olejku rycynowym, Regenreum, kilku innych olejkach oraz ciepłej oliwie i parafinie nawet... Czyli żadne :(
Konia z rzędem temu, kto poda mi receptę na te moje zatwardziałe, uparte skórzyska! Nie pozostaje mi nic innego jak szukać i kombinować dalej -  gdzieś na tym świecie leży na drogeryjnej półce środek stworzony dla mnie i ja go znajdę!

Kiedyś uważałam, że głównym moim wrogiem jest ukochane przez mojego Łukasza mydło Protex. "Odstawiłam" je i zaczęłam testować rożne mniej lub bardziej naturalne mydła. Jedna z przygód zaowocowała nawet recenzją cudnie pachnącego różą mydła Barwy Harmonii (recenzja). Mimo, że było wspaniałe - na skórki niewiele pomogło. Jakiś czas temu dostałam w prezencie (od starej ciotki) mydło perfumowane "Pani Walewska". Uznałam je za relikt z czasów komuny i wrzuciłam głęboko do szafki. Niedawno w ramach zużywania wszystkiego co do tej pory kupiłam lub dostałam (a jest tego trochę) przyszła pora i na nie.

Najważniejsza sprawa to moc wspomnień związanych z kosmetykami Pani Walewska, jaką mydełko uwolniło. Przypomniały mi się dawne czasy, nieżyjąca babcia i wszystkie te z rozrzewnieniem wspominane aromaty z dzieciństwa... Ale wróćmy na ziemię zanim zacznę gadać jak stara ciotka.

Sądząc po opakowaniu - mydło należy do linii GOLD, której twarzą jest uwielbiana przeze mnie aktorka Katarzyna Gniewkowska. To tak na marginesie.



Pierwsze wrażenie - bardzo ładne, "bogate" opakowanie (kartonik) w kolorze złotym. Pasuje do arystokratycznej nazwy :). Samo mydełko również bardzo zgrabne, o czystej białej barwie i gładziutkiej powierzchni z widoczną wyraźnie Panią Walewską.




Po otworzeniu pudełka okazało się, że mydło pięknie pachnie perfumami :) Można ten zapach lubić, lub nie ale był od razu wyczuwalny i jak dla mnie zdecydowanie przyjemny. Miła odmiana po owocowych lub kwiatowych aromatach. 

Podczas mycia wytwarza średniej ilości pianę. Ma lekko kremową konsystencję, co jest bardzo przyjemne i sprawia wrażenie "natłuszczania" dłoni. Faktycznie, po umyciu ręce nie są przesuszone! Można powiedzieć, że produkt spełnia swoją rolę - jest atrakcyjny, ładnie pachnie i nie wysusza skóry dłoni (i moich wstrętnych skórek). Nie robi jednak nic poza tym. 

Na plus można dodać, że leżąc w łazience nie wysycha nie kruszy się i nie pęka jak niektóre mydła. Ważne jest również to, że nie jest testowany na zwierzętach.  Na minus - zapach wyczuwalny jest tylko po wyjęciu z kartonika. Bardzo szybko się ulatnia, nie pozostaje na skórze ani nawet na mydle :(.

Fajny pomysł na upominek dla babci lub starszej cioci - na pewno się ucieszy, ale ogólnie bez rewelacji. Koszt w sklepie to około 2,5 zł. Producent : Miracullum

Reasumując - wojna trwa nadal.  Skórki jak były suche tak są, choć cierpliwie a co najważniejsze bardzo systematycznie wcieram w nie co mogę. Nie poddam się!

A Wy? Macie dla mnie jakieś mądre rady, lub nowe specyfiki,
którymi mogłabym pokonać to szkaradzieństwo?

 p.s. Dawno mnie nie było, to się pochwalę :) Wygrałam cudny i baaardzo duży zestaw klocków DUPLO SAFARI dla mojego Frania. Bardzo się przydały, bo kurier przywiózł je akurat w dniu kiedy Franek był chory i nie poszedł na Disney on Ice. Radość była wielka (choć może tego nie widać, bo była też gorączka)!


Dla mamusi tez coś przyszło - wygrana w konkursie Dobrowanki torba :) Chodzi ze mną 3 razy w tygodniu na fitness i jest bardzo poręczna i wytrzymała (po zajęciach taszczę w niej pokaźne zakupy:)



oraz przecudnie pachnący latem i truskawkami olejek do kąpieli i pod prysznic firmy Joanna wygrany w mini konkursie na Facebooku. Jest tak smakowity , że z pewnością poświecę mu osobny wpis. Mam nadzieję, że będzie to wpis pozytywny :)


Z Łukaszem zaklinamy wiosnę :) Pochwale się, a co :) Takie ładne dostałam...
ZIMO IDŹ PRECZ!


Czytaj więcej »
on 2/19/2013 19
Podziel się!
Etykiety:
Barwy Harmonii, Duplo, klocki, Miracullum, mydla do rąk, mydło perfumowane, mydło różane, Pani Walewska, Peggy Sage, pielęgnacja dłoni, Regenrum, Sally Hansen, suche skórki, uroda
Nowsze posty
Starsze posty

2/13/2013

Luty miesiącem ładnych paznokci - czyli kolejny TAG

Paczaj Ka - dziękuję za TAG. Czas trwania akcji - LUTY. A teraz kilka słów o co w tym chodzi :)



Celem tagu jest:
* zadbanie o paznokcie przez kilka minut dziennie mimo wielu obowiązków (nakładanie odżywki, smarowanie olejkiem rycynowym, nieobgryzanie, przyjmowanie suplementów diety z witaminami, kąpiele dłoni w ciepłej oliwie, manicure w domowym zaciszu i inne zabiegi mające na celu poprawę kondycji paznokci i skórek)
* poprawa wyglądu płytki paznokci i skórek,
* wyrobienie sobie nawyku pielęgnacji paznokci i skórek,
* radość i duma z zadbanych, zdrowych paznokci.

Zasady tagu:
- umieść baner z linkiem do inicjatora tagu (http://wielkikufer.blogspot.com), 
- umieść zasady tagu w poście na swoim blogu,
- dołącz do listy obserwatorów bloga Wielki Kufer (http://wielkikufer.blogspot.com),
- napisz, kto Cię otagował,
- zamieść raz w tygodniu recenzję z informacją w jaki sposób dbasz o swoje paznokcie,
- otaguj 3-5 osób.

 Trochę będzie mi ciężko, bo od ponad miesiąca walczę o moje paznokcie i trochę już specyfików sprawdziłam. Płytka jest odratowana, niestety nadal toczę bój ze skórkami. Tak więc u mnie będzie to raczej TAG skórkowy :)

A ja zapraszam do zabawy (mam nadzieję, że nie będę kolejną zapraszającą :))
http://rainygirlisme.blogspot.com/
http://kosmetykilapieniczegonieprzegapie.blogspot.com/
http://mixoflifetestuje.blogspot.com/

Mój post paznokciowy już w piątek :)
Czytaj więcej »
on 2/13/2013 12
Podziel się!
Etykiety:
nominacje, pielęgnacja paznokci, pielęgnacja skórek, TAG, uroda
Nowsze posty
Starsze posty

2/12/2013

SoLens - moja kolejna zdolna koleżanka

Kochane moje. Ponieważ jestem w  trakcie używania kilku nowych kosmetyków i jeszcze nie czas na ich pełną recenzję, postanowiłam przedstawić Wam moją kolejną, super zdolną koleżankę. Agnieszka Soczewka i jej projekty odzieży pod nazwą SoLens! Zacznę od tego, że Aga jest śliczną , miłą i skromną osobą, dlatego muszę ją uwielbiać, choć z zazdrości mogłabym ją zjeść :)  Jest bardzo zdolnym "artem" który swego czasu wypruwał sobie flaki w tej samej agencji co ja, na dokładkę szyje boskie torby ze starych skórzanych kurtek i projektuje ciuchy!

Kiedy pierwszy raz zrobiła pokaz w agencji,  baby zleciały się w pięć sekund! Ja byłam pierwsza! Co mogę powiedzieć SoLens? Przede wszystkim wszystkie egzemplarze są unikatowe. Po drugie - wykonane z najlepszych materiałów (żadnej tandety i puszczających szwów). Po trzecie są bardzo oryginalne i ciekawe.

Sama od kilku lat jestem szczęśliwą posiadaczką "kapturka" HOODIE i gdziekolwiek pójdę wszystkie dziewczyny pytają mnie skąd go mam :) A mam go prosto ze ślicznych rączek Agi :) i kupiłam go jako pierwsza ;) Kapturek (dokładnie taki jak mój) na modelce wygląda tak:



Jak widzicie nie jest najtańszy, ale naprawdę warto. Milutki, mięsisty, do dziś wygląda tak samo jak w dniu zakupu. Nie raz uratował mi zdrowie z chłodne dni. No i wygląda mega stylowo. Oczywiście SoLens to nie tylko kapturki (ale musiałam się pochwalić!) Pełno tam tunik, bluzek, bluz. Za jakość (sprowadzanych często zza granicy) tkanin i wykonanie ręczę głową! No na przykład takie sukienki:




albo takie cuda:




Wiem, że dla niektórych te ceny mogą wydać się zbyt wysokie - wiem też jednak ile pracy, czasu i wysiłku Aga wkłada w te ubrania. Sama szuka tkanin i dba o najwyższą jakość sprzedawanych projektów. Niestety tak indywidualne podejście musi trochę więcej kosztować. Jak widzę jej strona http://solens-solens.blogspot.com/ nie tętni życiem - a szkoda. Zapewne po pierwsze jest za skromna na zmasowane działania marketingowe a po drugie pewnie musi pracować jak każda z nas :) i czasu jej brak. Można ją znaleźć też na Facebook-u. Nie będę Was od razu namawiać do zakupów :) Ale pooglądać, może się zainspirować - zawsze można. Wszystkie zdjęcia pochodzą ze strony lub profilu SoLens!

A Wy? Zazdrościcie (tak pozytywnie) czasami znajomym ich talentów i umiejętności?

Czytaj więcej »
on 2/12/2013 9
Podziel się!
Etykiety:
moda
Nowsze posty
Starsze posty

2/10/2013

EVREE - miękką stopą przez świat


Po dłuższym używaniu nadszedł czas na recenzję otrzymanego od firmy SKINEA Polska regenerującego kremu do stóp marki EVREE. Byłam zachwycona ich peelingiem (recenzja) oraz regenerującym serum do pielęgnacji dłoni (recenzja). Czy krem do stóp dołączył do tych produktów?   I tak i nie.  Ale po kolei.
Zgodnie z obietnicą producenta produkt ten sprawi, że skóra moich stóp natychmiast po nałożeniu stanie się nawilżona, bardziej elastyczna i aksamitna w dotyku. Przy regularnym stosowaniu pożegnam się natomiast z uczuciem suchych i szorstkich stóp. Pojemność  75 ml, cena około 8 zł.


Wszystkie te cuda są możliwe dzięki formule kremu w skład której wchodzą: alantoina, d-pantenol, proteiny jedwabiu, wosk pszczeli, urea oraz naturalny lawendowy olejek lawendowy. Oczywiście nie zawiera parabenów i jest przebadany dermatologicznie. Nie jest testowany na zwierzętach!


Krem stosowałam codziennie, przed snem. Smarowałam obficie stopy, ze szczególnym uwzględnieniem problematycznych miejsc i zakładałam skarpetki. Aby wzmocnić efekt 2 razy w tygodniu stosowałam peeling z tej samej serii. 



Produkt zamknięty jest w poręcznej, miękkiej tubce, co ułatwia zużycie go do końca. Pachnie znacznie intensywniej niż peeling i faktycznie jest to zapach naturalnej lawendy! Dla mnie to duży plus bo uwielbiam ten aromat. Konsystencja jest dość zwarta, przez co produkt jest wydajny i starcza na długo. Faktycznie  tuż po zastosowaniu skóra staje się aksamitna i mięciutka  Jeśli stosuje się go tak jak ja, wieczorem, to po przebudzeniu można nadal cieszyć się miękkimi, nawilżonymi stopami. Polecam taki sposób aplikacji, ponieważ krem długo się wchłania i poranne jego nakładanie sprawi, że spora część wetrze się w skarpetki. 


Z długotrwałych efektów zauważyłam zmniejszenie się przesuszenia skóry (a miałam z tym problem)  i znacznie wolniejsze przyrastanie zrogowaciałego naskórka. Nie mogę powiedzieć, że moje stopy wyglądają teraz jak pupcia niemowlaka, ale z pewnością są w znacznie lepszej kondycji :).

Długo zastanawiałam jak powinnam podsumować moją przygodę z tym produktem. Nie mogę powiedzieć, że efekty jego działania są spektakularne, ale muszę przyznać, że żaden ze stosowanych dotychczas kremów do stóp nie był od niego lepszy. Dlatego z czystym sumieniem polecam ten kosmetyk wszystkim, którym miękkość stóp leży na sercu :) : ) :)

A Wy? Jaki krem do stóp uważacie za najlepszy?
A może macie niezawodne sposoby na delikatne i gładkie stopy?
Czytaj więcej »
on 2/10/2013 11
Podziel się!
Etykiety:
bez parabenów, evree, krem do stóp, olejek lawendowy, serum do stóp, skinea polska, urea, uroda
Nowsze posty
Starsze posty

2/08/2013

LUKSJA Lemon Pie - czy tylko mi nie smakuje?

Uwielbiam relaks w wannie. Uwielbiam płyny do kąpieli o ładnym zapachu (rodzaj zależy od mojego nastroju) i porządnej pianie. Zachęcona pozytywnymi opiniami kupiłam płyn do kąpieli LUKSJA Lemon Pie. Bardzo podpasował mi jego zapach - ciasta cytrynowego (tak, tak kupowałam na głodniaka).
Butla apetyczna, wygodna i spora (1 000 ml). Producent obiecał pobudzić moje zmysły, zachwycić kremową pianą i otulić cudownym aromatem :) Dałam się namówić :)

Na dokładkę może go używać cała rodzina, ma pH neutralne dla skóry i jest przebadany dermatologicznie.



Wlałam sobie do mojej małej wanienki porcję "od serca" i czekałam na cudowne doznania :) Niestety się nie doczekałam. Mam małą łazienkę. Oznacza to, że podczas kąpieli zapachem produktu wypełnia się całe pomieszczenie. Niestety mimo gorącej wody i zamkniętych drzwi po wejściu do łazienki nie poczułam...nic :(. Nie miałam kataru! Naprawdę zapachu ani śladu! Na dokładkę piana była marna i szybko opadła.
Podczas kąpieli również nie wyczuwałam obiecanego aromatu i nie muszę dodawać, że moja skóra po wyjściu z kąpieli również nie pachniała jak ciasteczko cytrynowe.

Podsumowując, mimo licznych pozytywnych opinii jakie słyszałam - ja uważam ten płyn za bubel. Może trafił mi się jakiś wadliwy egzemplarz, może jestem zbyt wymagająca,  ale po to kupuję płyn do kąpieli  żeby mi pachniało i się pieniło! A tu nic...




Jedyne z czym się zgadzam, to fakt, że może go używać cala rodzina. Jako, ze chcę się go szybko pozbyć kapiemy się w nim wszyscy nawet mój synek i zupełnie nic mu nie jest :). Tylko z piany jest średnio zadowolony :)

A Wy? Macie podobne odczucia, czy tez uważacie go cudownego przyjaciela w kąpieli?

Musiałam sobie poprawić humor (bo mam w zanadrzu jeszcze jeden nieudany zakup...) więc pochwalę się co ostatnio do mnie przyjechało ;) Recenzje niebawem!

Wyczekiwana książka o kulisach kosmetycznego imperium

Okulary Mango, ukochane "muchy"

Bransoletka z maleńką złotą czaszką z LaModa

Biedronkowa świeca Walentynkowa

Krem pod oczy, mały krem do rąk i próbki gratis!

Próbki suplementu diety SKIN Comfort
Czytaj więcej »
on 2/08/2013 13
Podziel się!
Etykiety:
ciasto cytrynowe, cytryna, Lemon Pie, LUKSJA, piana, płyn do kąpieli, uroda, zapach
Nowsze posty
Starsze posty

2/07/2013

W zdrowym ciele, zdrowy duch! Pracę nad sobą czas zacząć!

Drogie moje. Nadeszła wiekopomna chwila i Matka Polka po prawie 3 latach wysiadywania tyłka w fotelu i zajadania się Nutellą postanowiła zgubić te nadprogramowe 5 kg i pozbyć się sadełka.

Własnie 1 lutego 2013 roku rozpoczęłam zajęcia fitness w klubie Zdrofit na Warszawskim Mokotowie. Zbierałam się do tego jak sójka za morze, więc za karę i dla lepszej motywacji wykupiłam od razu półroczny karnet (no dobra, promocja mnie na Gruponie mnie skusiła).

Jako, że oprócz sadełka mam też nieco chory kręgosłup - na pierwszy ogień poszły zajęcia bardzo delikatne "Zdrowy kręgosłup". Pod nadzorem instruktorki i w towarzystwie grupy nieco starszych Pań (i dwóch panów !) powyginałam się przez godzinę i zrozumiałam , że jest ze mną gorzej niż źle  No bo skoro mam problem z wykonaniem prawidłowo wszystkich ćwiczeń na zajęciach gdzie większość stanowią ludzie w wieku moich rodziców... to masakra jest!

Oto jak wygląda "mój" klub fitness. Nie jest to jakiś Bóg wie jaki wypas - ale milo, schludnie i blisko domu :) Zdjęcia pochodzą z ich strony, http://www.zdrofit.pl/ - mam nadzieję, że się nie pogniewają.




We wtorek wybrałam się na kolejne zajęcia  - Pilates. Niestety również miałam zakwasy.... W planie miałam treningi 3 razy w tygodniu, więc na trzecie raz (dziś) poszedł "płaski brzuch". Nie wiem czy jutro wstanę z łózka ;) Na początek zajęcia ciut lżejsze (!!?) a jak przestanę się na nich pocić to (od marca zapewne) dam sobie nieco większy wycisk. Ale to nie wszystko. Własnie dotarła do mnie przesyłka z zamówionym na Allegro specyfikiem Cellu Slim ELANCYL.





Bardzo skutecznie przekonała mnie do niego Testereczka (dziękuję). Jej zakończone sukcesem zmagania możecie zobaczyć TU. Jestem już po pierwszych aplikacjach - pachnie super! Tak więc jak widzicie, wypowiadam wojnę na całego! Dorzucę jeszcze CelluOFF i tym razem na pewno wygram! 


W ramach rozpoczęcia batalii wyjadłam dzień wcześniej do końca całą Nutellę - wiecie, żeby nie kusiła zołza jedna!

Potrzymacie za mnie kciuki? Potrzebuję wsparcia i dodatkowej motywacji.
Chciałabym znowu ważyć 56 kg (obecnie 61 kg)!

Czytaj więcej »
on 2/07/2013 12
Podziel się!
Etykiety:
Cellu Slim ELANCYL, cellulit, ClluOFF, ćwiczenia, dieta, fitness, odchudzanie, uroda, zdrofit
Nowsze posty
Starsze posty
Nowsze posty Starsze posty Strona główna
Subskrybuj: Posty (Atom)

Moje Social Media


O mnie

To ja, Marta. Babeczka 40+, mama Franka i najgorsza pani domu na świecie. Gdy nie zbawiam świata - badam czy kosmetyki spełniają obietnice i jak zabiegi oszukują naturę. Piszę dla przyjemności i aby ułatwić Wam wybór. Fajnie, że jesteście. KONTAKT: ladywawablog@gmail.com

Archive

  • ►  2020 (2)
    • ►  cze 2020 (1)
    • ►  mar 2020 (1)
  • ►  2019 (7)
    • ►  lis 2019 (1)
    • ►  wrz 2019 (1)
    • ►  lip 2019 (1)
    • ►  mar 2019 (1)
    • ►  lut 2019 (1)
    • ►  sty 2019 (2)
  • ►  2018 (11)
    • ►  wrz 2018 (1)
    • ►  sie 2018 (1)
    • ►  lip 2018 (1)
    • ►  cze 2018 (1)
    • ►  maj 2018 (3)
    • ►  kwi 2018 (3)
    • ►  mar 2018 (1)
  • ►  2017 (16)
    • ►  lip 2017 (1)
    • ►  cze 2017 (2)
    • ►  maj 2017 (1)
    • ►  kwi 2017 (3)
    • ►  mar 2017 (3)
    • ►  lut 2017 (2)
    • ►  sty 2017 (4)
  • ►  2016 (17)
    • ►  gru 2016 (2)
    • ►  paź 2016 (1)
    • ►  wrz 2016 (2)
    • ►  sie 2016 (1)
    • ►  lip 2016 (2)
    • ►  cze 2016 (1)
    • ►  maj 2016 (2)
    • ►  kwi 2016 (3)
    • ►  lut 2016 (2)
    • ►  sty 2016 (1)
  • ►  2015 (22)
    • ►  gru 2015 (2)
    • ►  lis 2015 (2)
    • ►  paź 2015 (2)
    • ►  wrz 2015 (3)
    • ►  lip 2015 (2)
    • ►  cze 2015 (1)
    • ►  maj 2015 (2)
    • ►  kwi 2015 (2)
    • ►  mar 2015 (1)
    • ►  lut 2015 (3)
    • ►  sty 2015 (2)
  • ►  2014 (37)
    • ►  gru 2014 (2)
    • ►  paź 2014 (3)
    • ►  sie 2014 (1)
    • ►  lip 2014 (3)
    • ►  cze 2014 (2)
    • ►  maj 2014 (2)
    • ►  kwi 2014 (4)
    • ►  mar 2014 (7)
    • ►  lut 2014 (8)
    • ►  sty 2014 (5)
  • ▼  2013 (78)
    • ►  gru 2013 (7)
    • ►  lis 2013 (4)
    • ►  paź 2013 (2)
    • ►  wrz 2013 (2)
    • ►  lip 2013 (5)
    • ►  cze 2013 (5)
    • ►  maj 2013 (2)
    • ►  kwi 2013 (4)
    • ►  mar 2013 (8)
    • ▼  lut 2013 (15)
      • JOANNA Naturia Olejek do kąpieli i pod prysznic - ...
      • L'Occitane - silnie odżywczy krem pod oczy z Masłe...
      • Czy można wygrać z suchymi skórkami?
      • Luty miesiącem ładnych paznokci - czyli kolejny TAG
      • SoLens - moja kolejna zdolna koleżanka
      • EVREE - miękką stopą przez świat
      • LUKSJA Lemon Pie - czy tylko mi nie smakuje?
      • W zdrowym ciele, zdrowy duch! Pracę nad sobą czas ...
      • Blog miesiąca i inne motywy czytelniecze
      • Wygrana w konkursie Dobrowianki :) Miły akcent na ...
      • Walentynkowy Glossybox - skusicie się?
      • CelluOFF - kod promocyjny. Może warto spróbować?
      • EwaMADE - moja zdolna koleżanka
      • Wyniki konkursu :) Maleńki sukcesik?
      • EVREE - niewidzialne rękawiczki. Regenerujące seru...
    • ►  sty 2013 (24)
  • ►  2012 (10)
    • ►  gru 2012 (10)

Obserwatorzy

Szukaj na tym blogu

Formularz kontaktowy

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

Obsługiwane przez usługę Blogger.
Ⓒ 2018 Lady Wawa. Design created with by: Brand & Blogger. All rights reserved.